42/WD – No właśnie, czym była „Solidarność”?
Trzeba przypomnieć młodym, że pierwsza „Solidarność” gdańska, stoczniowa, to wielki autentyczny ruch społeczny, nawet jeśli samo powstanie organizacji było wspomagane z zewnątrz (nie można tego wykluczyć, że miała to być jakaś rozgrywka między wielkimi tego świata).
Pierwsza „Solidarność to Anna Walentynowicz, Alina Pieńkowska, państwo Gwiazdowie, i jeszcze wówczas nieważny L. Wałęsa. http://www.wybrzeze24.pl/gazeta-gdanska-artykuly/zapomniani-bojownicy-solidarnosci
To było wielkie narodowe ruszenie. To wielkie demonstacyjne pochody w wielkich miastach w czasie dziennika tv, bojktujące kłamstwa w tv podawane przez Urbana, Rakowskiego, Kiszczaka. To wielka nadzieja Polaków w CAŁEJ POLSCE na zrzucenie komuszego jarzma.
Ale! Zrobiło się to za duże i zbyt niebezpieczne dla wschodnich władców. Dlatego gen. Jaruzelski wykonał rozkaz wprowadzenia stanu wojennego.
Druga „Solidarność” to już wydmuszka tej pierwszej. Autentycznych działaczy polskich zastąpiły podróby z KOR: Gieremek, Kuroń, Michnik, Mazowiecki, Kaczyńscy przejęli ten ruch, wcisnęli się jakimś „cudem” jako doradcy do pierwszej „Solidarności” i w 1988 i 1989 byli niby jej reprezentantami. Potem sprawy potoczyły się w dziwny sposób, zaskakujący dla każdego Polaka: wybory z „listą krajową”, wybór gen. Jaruzelskiego na I prezydenta wolnej Polski (!!!), „gruba kreska” Mazowieckiego (!!!), czyli odpuszczenie ESbecji ich zbrodni, w czasie, kiedy wszystkie inne kraje pozbyły się dotychczasowych sekretarzy i ruskich generałów jedną ustawą.
Nasz tutejsza „polska” żydokomuna – czy masoni (a jaka to różnica?) zrobili w 1981 roku taki sam numer jak żydo-naziści i żydo-bolszewicy w czasie II wojny światowej: wyeliminowali polską inteligencję, która jednak odrodziła się po wojnie. Nie wykształciuchów, ale tych najbardziej świadomych i aktywnych ludzi z wszystkich warstw społecznych.
Jak? Tym razem mniej było morderstw, raczej skrytobójstwa, „wypadki”. Ale najwięcej szkody polskiemu organizmowi narodowemu zrobił gen. Jaruzelski przez internowanie najaktywniejszych, a potem skazanie ich na wygnanie, przez pozbawienie możliwości uzyskania pracy, czyli ekonomiczny mord całych rodzin. Ci wielcy Polacy dostali paszport w jedną stronę.
Czym jest dzisiejsza „Solidarność” – tego chyba nie wie nawet jej przewodniczący Śniadek.
Kim są jej poprzedni przywódcy wiadomo: Wałęsa, Krzaklewski.
Czy mają powód do dumy?
Czy my mamy powód do dumy, że mieli wpływ na nasze życie?
To nie jest prosta odpowiedź, kiedy wymarzona wolność łączy się z wielką zdradą całego państwa, jego bezprawną sprzedażą w obce ręce, i pozbawieniem Polaków realnego wpływu na własne państwo chociażby przez system wyborczy proporcjonalny, zammiast JOW.
Bilans zysków i strat może okazać się kompromitujący dla bohaterów. Ale mogą oni przecież zrzucić z siebie piętno hańby, jeśli publicznie ujawnią kto faktycznie stał za wielką operacją o nazwie „prywatyzacja majątku państwowego”. Oby zdążyli przed niespodziewaną śmiercią.
Czy Donald Tusk ma jakikolwiek związek z pierwszą „solidarnością”? Mentalny – żaden, ale zapewne miał jakichś „zwrotnicowych”, którzy kierowali jego działaniem. http://www.rp.pl/artykul/74159.html