P.S. Mój stary, dobry i mądry sąsiad wciąż mawia, że:
„tak czy owak, wcześniej czy później, ale wszystko pierdyknie”, z czym akurat się zgadzam, choć co do genezy – lub jak kto woli – praźródła bolączki ludzkości, mamy trochę odmienne zdanie, którego zresztą sąsiad ani ja nie możemy swobodnie wyartykułować, bo wiemy obaj czym to grozi :(
QJMać, konstatuję, że jesteśmy już od dawna niewolnikami :(
P.S.
Co do diabła pod sutanną, to niedawno będąc przejazdem w cudownym miejscu: Lipnicy Murowanej, i uczestnicząc we Mszy Św. w niedzielę o godz. 16.00 w średniowiecznym, drewnianym kościółku św. Leonarda nad Uszwicą, tuż po mszy usłyszałem zdumiewający, bezczelny tekst proboszcza do jakiegoś nieśmiałego turysty usiłującego zrobić skromnym, amatorskim aparatem zdjęcie wnętrza tegoż kościółka.
Jeśli księża proboszczowie gdzie indziej, są równie tak bezczelni i chamscy jak ten w Lipnicy Murowanej ( ks. mgr Zbigniew Kras), to doprawdy ciężko będzie Ludowi Bożemu pójść za swymi pasterzami.
Prawdę powiedziawszy, po jego chamskiej, (a właściwie chazarskiej – czego kaukasko-azjatycki konterfekt jegomościa nie pozostawia żadnej wątpliwości) zagrywce słownej same piąchy składały się w kułak, ale jakoś to sponiewieranie słowne tego bratniego Słowianina przeżyłem, choć uraz pozostał.
Na osłodę i w przeciwwadze tego przykrego tematu dodam ( bez jakiejkolwiek kryptoleklamy) że tam, w Lipnicy Murowanej, w Karczmie Łokietka (dawna GS przy wyjeździe na Muchówkę, bodaj w dzierżawie p. A.Ponimirskiego) serwują arcy-kapitalne i niedrogie dania !!! (np. fantastyczne flaki, bigos lub barszcz z uszkami za jedyne 4.50 zł.)
Wybaczcie proszę, że zszedłem z głównego toru myśli, ale naprawdę warto zjrzeć do Lipnicy Murowanej…