Kto może, niech pomoże!
Gdzie się podziało „Pokolenie JP2”? Pod krzyżem go nie ma!
Urwałem się z domu i od 22-giej przez blisko godzinę kręciłem pod Pałacem Namiestnikowskim. Ciepła sobotnia noc, dookoła kluby i restauracje. Na deptaku grubo ponad 500 osób, ale w oczy rzuca się przede wszystkim brak policji! Do tej pory gdy miałem okazję tam być, to na obrzeżach tłumu zawsze stało kilka dwuosobowych patroli w odblaskowych kamizelkach.
Nie dziś.
Wyszczerbiony rząd policjantów tkwi jedynie między barierkami a Pałacem.
Przeważają ludzie młodzi i bardzo młodzi. Część zebranych to mniej lub bardziej zaangażowani goście okolicznych lokali lub spacerowicze, traktujący całą sytuację jak atrakcję turystyczną.
Prawdziwi aktywiści są bliżej krzyża. Jedni trzymają prześmiewcze transparenty, inni zagłuszają głośnymi komentarzami modlitwy, robią sztuczny tłok, zdjęcia itp. Grupka z ryczącym, przenośnym magnetofonem wbiega raz po raz to z jednej, to z drugiej strony między zebranych. Powtarzające się akcje stojący dalej widzowie nagradzają brawami i salwami śmiechu. Kiedy ubrana w czarne t-shirty bojówka przebija się z mojej strony, nie wytrzymuję i proszę prowodyra o wyłączenie magnetofonu. Wywiązuje się słowna utarczka, ale niewysoka kobieta z siwymi włosami odciąga mnie delikatnie prosząc o zachowanie spokoju. Dobiega do nas młody, dobrze zbudowany mężczyzna w jasnej koszulce i podejmuje (stając po stronie obrońców krzyża) przepychankę. Równocześnie kilka osób półgłosem – na ile to możliwe w panującym harmiderze – ostrzega o możliwych prowokacjach.
Napięcie spada gdy podchodzi pani z włączoną kamerą. Nagrywa wypowiedź mężczyzny, który coraz spokojniejszym głosem opowiada o chuliganach (ci tymczasem wycofują się; prowodyr ma z tyłu koszulki pentagram) i o braku reakcji ze strony odpowiednich służb.
Skromny wianuszek modlących się osób, zebrany wokół krzyża i rozlanej przed nim plamy płonących zniczy, to niemal wyłącznie ludzie starsi. Widzę ks. Małkowskiego, ale nic nie słyszę z powodu hałasu. Pierścień modlących się, choć bardzo cienki, emanuje skupieniem i spokojem. Natomiast wokół niego trwa istne pandemonium, literalnie przywodzące na myśl opisy opętania: niepokój i chaos, szydercze okrzyki, śpiewy, wybuchy ordynarnego śmiechu zagłuszające modlitwę.
Szóstka z wyglądu „młodych wykształconych”, płci obojga, przeciska się tak blisko krzyża jak to możliwe. Zaczynają tańczyć w miejscu, obracając się i podskakując ze złączonymi nad głową rękoma. Śpiewają: „raz kółko, raz krzyżyk”.
W drodze powrotnej na przystanek mijam trzyosobową grupkę. Pani w ciąży żali się pozostałej dwójce, że „do takiej katoliczki to strach podejść, bo jeszcze zdzieli różańcem”. (Nie podsłuchiwałem. Ta pani mówiła wystarczająco głośno, bez fałszywego skrępowania własną głupotą.)
To już chyba nie jest tylko kwestia mentalności.
Pod Pałacem możemy obserwować zetknięcie się dwu różnych cywilizacji.
Mam bardzo niejasny pogląd na całą sprawę; zresztą wspominałem już, że jesteśmy ustawiani jedni przeciw drugim. Ale kontrast między cichą grupką obrońców krzyża a otaczającą ją rozochoconą tłuszczą trudno zapomnieć.
Jeżeli ktoś jest w stanie wesprzeć tych pierwszych, niech przyjeżdża na Krakowskie Przedmieście. Jeśli nie ma czasu, to niech udzieli wsparcia w innej formie – warto spytać osoby pilnujące krzyża o ich aktualne potrzeby.
Jeśli postulaty polityczne (wyjaśnienie tragedii smoleńskiej) nie są dla kogoś wystarczające, być może poruszy ją/go wyszydzanie krzyża i religii. Tego rewolucyjnego obłędu, mimo przykładów z historii, jest tam znacznie więcej niż haseł politycznych!
A jeśli i tego nie dość, to może wyniesiona z domu troska o osoby starsze, szacunek dla siwych włosów?
Równolegle z gorącym apelem o włączenie się na miarę swych możliwości w akcję obrony krzyża, proszę i podkreślam, by decyzję dotyczącą przyjazdu podjąć bez emocji, zgodnie z dobrze rozpoznanym, własnym przekonaniem. Rozbudzone pod Pałacem Namiestnikowskim demony mogą zerwać się ze smyczy.
http://niepoprawni.pl/blog/1554/kto-moze-niech-pomoze