No wlasnie, jak tu nie lubic Rosjan?
Witam!
Wczoraj przypadkowo zaszczycila mnie rozmowa Rosjanka, pani Violetta. Pani Violetta jest lekarzem na emeryturze i opowiadala o swoim dziecinstwie. A konkretnie o czterech latach, ktore spedziala w Swidnicy, gdzie stacjonowal po wojnie ojciec Violetty – lotnik. Violetta do tej pory pamieta pierwsze w zyciu czeresnie, ktore jadla wlasnie w Polsce, przebisniegi i bez, pierwszy raz w zyciu mieszkac mogla w pieknej willi, ktorej sciany porastaly pedy winogron, zaprzyjaznili sie z Niemcami, ktorzy tam zostali i byli /ze slow Violetty/ bardzo zdziwieni „cywilizowanym obliczem” Rosjan, tym, ze sa tacy prostolinijni, skromni – jak to okreslila: „nie maja nic za pazucha”.
Pozniej Violetta wyszla za maz za wojskowego i znowu mlode malzenskie lata spedzila w Polsce. Wspomnienia wspolzycia z Polakami – same superlatywy: jaka piekna polska porcelana, jak pieknie wydane ksiazki, etc.
To a’propos artykulu. Wydaje sie, ze Sikorski z Lawrowem „podsluchiwali” nasza rozmowe…