Jestem stąd, z Wybrzeża.Przemysł stoczniowy,jego kooperanci ( np. „Cegielski” z Poznania) a raczej ludzie tam wówczas pracujący są mi znani.Byłam niemym świadkiem rozwalania tej niegdyś chluby Polski, tak jak i PLO,PŻM,”Dalmoru”.Rozrwywania ich po kawałku,tworzenia spółek- sióstr.Działacze „Solidarności”( drugi, lub trzeci jej sort )zasiadali w radach nadzorczych i to w kilku na raz.Ile zarabiał wówczas traser w upadającej Stoczni GdyniaSA?Nie znam się na ekonomii, wiem,że w latach 80-tych Stocznia im.Komuny Paryskiej” budowała ogromne chemikaliowce dla francuskiego armatora, Francuzi bardzo sobie chwalili współpracę.I nagle coś” pękło”.Zabrali manatki i wyprowadzili zlecenia do Korei, bo taniej i solidniej.
Niejednoznacznie oceniam działaczy „Solidarności”.Stoczniowcy mieli jasne postulaty,póki (jak to bywa)nie podłączyli się pod nich ” doradcy”, to oni grali pierwsze skrzypce i oni najwięcej skorzystali.Spytajcie bezrobotnego dziś stoczniowca, czy Jego Ojciec, też stoczniowiec przewidywał,że syn będzie bezrobotnym w kapitaliźmie.Piękny sen szybko zamienił się w koszmar.
„Rewolucja pożera (dodam najpierw) własne dzieci”.Kto nam ją TAKĄ zafundował- można wyczytać z wileu tutejszych postów.
To prawda,że fundusze dla „walczących” spływały szaroką strugą z Zachodu(głównie USA).
Nawet internowani mieli obfite zaopatrzenie w porównaniu do zwyklych mieszczan wystających godzinami w kolejce.Opłacało się być internowanym,dostać pałką od Zomo,a dzisiaj ubierać sie w kostium bohatera.
Żeby było jasne: wg.mnie Lech Wałęsa to nie „Bolek”, ma gębe przyprawiona na potrzebę innych,a Pani Krzywonos całym swoim życiem poświadczyła o swojej prawości.
Nie szanuję zdeklarowanych „solidaruchów”, którzy jak kombatanci ZBOWID mnożą się na potęgę.Im dalej w lata, tym ich więcej.Niedobrze sie robi, gdy czytam kombatancko-solidarnościowe wspomnienia kogoś, kto w owych latach miał 2 lub 3 lata.Pozdrawiam komentujących.