Jacek Gądek, Onet.pl/17:01
Niespodziewana deklaracja Lecha Wałęsy. „Chłoptysiu wnuku ubeka”
Lech Wałęsa zadeklarował chęć wyjaśnienia – jak sam pisze – swojej „rzekomo agenturalnej sprawy”. „Postanawiam publicznie wyjaśnić ten problem” – napisał na swoim blogu. Jednocześnie do historyka, dr. Sławomira Cenckiewicza, który twierdzi, że były prezydent był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Bolek”, zwraca się per „chłoptysiu wnuku ubeka”.
Na swoim blogu były prezydent taki zamiar wyraził w ostatnich dniach już kilka razy. „Należy się to mnie i każdemu, kto zechce się do tego wyjaśnienia tu włączyć” – podkreśla. Do takiego ruchu Lecha Wałęsę skłonił – jak tłumaczy – „nielogiczny rozwój zdarzeń” ws. posądzania go o to, że był „Bolkiem”.
Jak Wałęsa chce to uczynić? Na początek żąda od Instytutu Pamięci Narodowej i historyków, którzy zabierali głos w jego sprawie, aby „dostarczyli mu ksero dokumentów, do których podrabiania przyznała się dobrowolnie, na ochotnika esbecja”. Wedle Wałęsy uczyniła to jednak „w koncepcji rzekomego przedłużenia jego wcześniejszej współpracy z SB”. Legenda „Solidarności” chciałaby zobaczyć te podrobione dokumenty wraz z datami, jakie noszą. „Po odpowiedzi z tymi dowodami pójdziemy dalej w kierunku publicznego otwartego osądu” – przewiduje. I podkreśla, że czeka na wspomniane ksera dokumentów do dwóch tygodni.
„Już niedługo udowodniona publicznie prawda zwycięży. Zapraszam do współpracy w tej sprawie” – zakończył Wałęsa, zwracając uwagę, że skoro nie pokonała go w PRL-u „żywa esbecja”, to nie uczyni tego i „jej trup z obecnym zapleczem”.
Wałęsa: Cenckiewicz? Zmanipulowany wnuk
Choć Wałęsa publicznie zadeklarował chęć wyjaśnienia prawdy, to do jednego z historyków, który zajął się kwestią, czy legenda „S” miała w swoim życiu epizod współpracy z SB, nie ma szacunku. Chodzi o doktora Sławomira Cenckiewicza, który wraz z doktorem Piotrem Gontarczykiem napisali książkę „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”, którą wydał IPN. Zwracając się bezpośrednio do Cenckiewicza Wałęsa pisze: „Dziadek Ubek zamanipulował wnukiem Cenckiewiczem i innymi”.
Argument z dziadkiem w SB Wałęsa wysunął już na początku minionego roku. Historyk z kolei stanowczo odpowiadał, że nieprawdą jest, że został wychowany przez dziadka z UB. – Już dawno rozliczyłem się z przeszłością moją i mojej rodziny. To (jego dziadek – red.) był zły człowiek, zresztą jak każdy, kto pracował w UB – mówił w lutym 2009 roku Cenckiewicz. Nieprawdą też jest to, że był wychowywany przez funkcjonariusza PRL-owskich służb. Z kolei samemu Wałęsie zarzucił „brak zdolności honorowej”.
Były prezydent dodaje na blogu, że „wszyscy znani historycy w swoich publikacjach uznali i potwierdzili na piśmie, że w moim przypadku dokumenty były podrabiane zawodowo”. „To są udokumentowane i bezdyskusyjne fakty” – pisze Wałęsa. Z kolei wspomnianą książkę wydaną przez IPN były prezydent po raz kolejny nazwał „gniotem”, a sam Cenckiewicz, wedle byłego prezydenta, „dał się załatwić” SB.
Książka, która uderzyła w legendę
Główne tezy książki „SB a Lech Wałęsa…” brzmią: były prezydent był w latach 70-tych agentem SB o pseudonimie „Bolek”. A gdy został prezydentem, starał się tuszować ten fragment biografii zabierając akta ze swojej teczki.
Według historyków Wałęsa został zarejestrowany pod numerem 12535 przez Wydział III SB w Gdańsku jako TW ps. „Bolek” w latach 1970-1976. Miał rozpracowywać osoby zaangażowane w Grudzień ’70 oraz prowadzić działalność prewencyjną wobec osób organizujących od stycznia 1971 r. wiece, protesty i strajki w Stoczni Gdańskiej. Jak pisali autorzy, był współpracownikiem aktywnym, który przekazał SB (to cytat z notatki funkcjonariusza) „szereg cennych informacji dotyczących destrukcyjnej działalności niektórych pracowników. […] Za przekazane informacje był on wynagradzany i w sumie otrzymał 13100 zł; wynagrodzenie brał bardzo chętnie”.