Większość Polaków (w tym niestety także tych o pogladach narodowo-konserwatywnych)otumaniona podsycaną przez POmedia nienawiścią oraz historycznymi animozjami do postpiłsudczyków(obecnie kaczoPiS)nie rozumie (i raczej nigdy nie zrozumie) dlaczego Krzyż na Krakowskim Przedmieściu był tym którego nalezało bronić.
Chowanie (w tej sprawie) głowy w piasek przez wiekszość hierarchów Kościoła katolickiego i udawanie, że nie wiadomo o co chodzi tylko rozzuchwaliło bezbozników. Niedawno podpalony krzyż pod Bydgoszczą, taraz zniszczone dwa z trzech krzyży górujących nad Przemyślem.
Zresztą i tak wczesniej czy później doszłoby do wystapienia antychrzescijańskiej tłuszczy, jeżeli nie w sprawie „smoleńskiego” to na pewno w przypadku innego „krzyża”. W ciągu dwudziestu lat wyrosło „nowe” pokolenie, które nie tyle nie identyfikuje się z krzyżem, co uważa że jest to symbol „zacofania i obciachu”. W tej walce z symbolami drogimi dla chrześcijan wcale nie chodziło o „Kaczyńskiego” (to tylko historyczny „przypadek”, że padło na niego) ale o zasady. Niestety dzisiaj wiekszość Polaków podziela zdanie „platformy” i związnej z nią części episkopatu. W ich oczach „obrońca krzyża” to ciemniak, oszołom i „wróg kościoła”.
Ale się porobiło …
p.s.
nie liczę na „oklaski” raczej na olanie i/lub dezapobratę, bo jako „patriota” dzisiaj nie mieszczę się w obowiązujących schematach (mimo, że nigdy nie byłem zwolennikiem „kaczyńskich” nie potrafię pozostać obojętny na prowokacje „platformy” i straszenie społeczeństwa politycznymi trupami bliźniaków), a zwłaszcza jak wielu „nowoczesnych” Polaków nie potrafię oddzielić „wiary” od „polityki”.