http://wiadomosci.onet.pl/waszymzdaniem/52489,93,artykul.html
Wawelsko – Namiestnikowski cynizm Jarosława Kaczyńskiego
W kwietniu napisałem artykuł „Suche oczy Jarosława Kaczyńskiego”. Zostałem za niego nieźle obsztorcowany. A to za to że nie rozumiem traumy po stracie bliskiej osoby, a w szczególności brata, a to że rozpacz może przybierać różne postacie, a także za to że taka a nie inna postawa Jarosława Kaczyńskiego może wynikać z jego charakteru. Ciekawych odsyłam do swojego tekstu (jest jeszcze dostępny).
Nie zamierzam się teraz spierać i pisać kto miał rację, ale nie mogę sobie odmówić pewnej dozy satysfakcji. Otóż chciałem podkreślić, że w obliczu wydarzeń ostatnich miesięcy i specyficznej „aktywności” Jarosława Kaczyńskiego chyba jednak mogę powiedzieć, że pisząc to i owo miałem wtedy dość dużo racji. A już na pewno gdy pisałem, że s.p. Lech ginąc w pewnym sensie „zawiódł” Jarosława i zostawił go samego ze swoimi planami politycznymi, pozbawiając tym samym jednego z naprawdę zaufanych wykonawców.
Tak naprawdę to miałem się tym już w ogóle nie zajmować, ale dzisiejsze kolejne miesięcznicowe „uroczystości” przez pałacem Namiestnikowskim w Warszawie, a w szczególności to obłudne składanie kwiatów przed krzyżem na chodniku, w miejscu w którym przecież nic się nie wydarzyło (no chyba żeby złośliwie zaliczyć do wzniosłych wydarzeń rzucenie słoikiem z fekaliami na tablicę ku czci ofiar katastrofy przez pozbawionego rozumu starca) przelały mój mały kielich goryczy.
Teraz to już widzę „czarno na białym” dlaczego ś.p. Lech i Maria Kaczyńscy zostali pochowali na Wawelu. Z całym przekonaniem twierdzę, że Jarosław zrobił to celowo, po prostu aby nie mieli grobu w Warszawie. Wcale nie miał na celu by upamiętnić brata, bo jako człowiek inteligentny i wyrachowany doskonale wiedział, że był słabym prezydentem, ale by umożliwić sobie „na wypadek nieprzewidzianych okoliczności – np. przegranej wyborczej” móc wpływać z tylnego siedzenia na życie polityczne, właśnie za sprawą nieustannego okupowania Pałacu Namiestnikowskiego, manifestacji, żądań pomników, tablic, memoriałów, składania wieńców, palenia zniczy, itd.
Bo gdyby s.p. Lech i Maria Kaczyńscy byli pochowani na Powązkach bądź też w Świątyni Opatrzności Bożej – nawet w najbardziej dostojnym i eksponowanym miejscu – to te żałosne uroczystości i okrzyki zdewociałych ludzi „Jarosław” „Jarosław” i „tu jest Polska” przed pałacem nie miałoby większego sensu. A tak to można do woli przypominać o swoim istnieniu prezydentowi Komorowskiemu za pomocą krzyża i brudnych legowisk otumanionych Radiem Maryja starych ludzi, dowodzonych w tej krucjacie przez „wybitnych wodzów” jak niejaki aktor Bulski (pewnie grał do czasu Solidarnych 2010 tylko „halabardników” lub „zwłoki”).
A więc jako postronny widz i obywatel RP widzę tylko cynizm a’la Brudziński (ksywka „ruska trumna”), prymitywne i wstrętne wyrachowanie oraz całkowity brak tego prawdziwego żalu po stracie brata bliźniaka, którą wielu próbuje wszystkim wmówić. Kto uważa inaczej niech odpowie sobie na proste pytanie. Ile razy Jarosław Kaczyński był na Wawelu i złożył wieniec na prawdziwym grobie Lecha? No chyba, że podążając za Macierewiczowskim przykładem idiotycznych „teorii”, tylko Jarosław wie kto w wawelskiej krypcie jest tak naprawdę pochowany.
Jestem pewien że Jarosława Kaczyńskiego i jego PiS-owskich wiernych „poddanych” zobaczymy tam przed wyborami samorządowymi i parlamentarnymi, bo w rocznicę katastrofy smoleńskiej chyba raczej nie, bo wtedy trzeba będzie znów demonstrować na Krakowskim Przedmieściu i krzyczeć, że Polską rządzi wybrany „przez przypadek” Bronisław Komorowski.
Chyba że już do tego czasu PiS-owskie „młode wilki” przejmą rządy w stadzie, a Jarosław Kaczyński zostanie odesłany w hukiem na polityczną emeryturę – oby już na wieki.
m4311, 10 Września 2010, 14:47