Analityk powiedział
Ponizej przepisalem wywiad z prof.Boguslawem Wolniewiczem zamieszczonym w nr37 (1060) Najwyzszego Czasu (NC) z dnia 11 wrzesnia 2010 – taki przynajmniej widnieje na jpg-u ktory otrzymalem. Na stronach NC ten artykul nie pojawil sie jeszcze. Jego okrojona wersja jest na:
Oto on w calosci ponizej.
_______________________________________________________________
Prowokacja wybuchu
O protestach oraz postawie prezydenta, rzadu i biskupów z profesorem BOGUSŁAWEM WOLNIEWICZEM rozmawia Rafał Pazio
Jak Pan ocenia wydarzenia związane z krzyzem z Krakowskiego Przedmieścia?
Najprościej będzie powtórzyć, co napisałem w liście do dziennika „Rzeczpospolita”, tam nie opublikowanym. Krzyż na Krakowskim Przedmieściu jest ważniejszy niż się zdaje. Stanowi cząstkę rosnącego sprzeciwu wobec zamachów na ten znak ze strony europejskiego bezbożnictwa. Maskuje się je chytrze jako „obronę neutralności światopoglądowej państwa”. Nie myśmy w Europie walkę wokół krzyża wszczęli. Odnoszę w ogóle wrażenie, że rząd i prezydent chcą sprowokować na tym tle wybuch społeczny, żeby pokazać Europie, że to oni jedni bronią w Polsce „europejskich wartości” przed tubylczą tłuszczą; podobnie jak 64 lata temu „bronili” ówcześni ich poprzednicy. Redaktor Paweł Lisiecki nie uznał tych uwag za warte publikacji, albo mu nie dano.
A jak Pan postrzega postawę hierarchów Kościoła wobec krzyża z Krakowskiego Przedmieścia?
Postawę Kościoła w sporze wokół krzyza na Krakowskim postrzegam niedobrze. Zamiast zdecydowanie wesprzeć jego obrońców, biskupi grają na czas, czyli faktycznie przeciw nim. Ci ludzie tam pokazują – może niezbyt zręcznie, ale ofiarnie – że lewacki atak na symbole chrześcijaństwa trafia na opór. A biskupi oświadczają, że ten krzyż to nie ich sprawa. Podobnie było z protestem przeciwko nudowie w Warszwie wielkiego meczetu, podobnie z ustawą antyrodzinną przepchnietą w Sejmie przez bezideową sitwę Tuska zblokowaną z pogrobowcami komuny. Postawa biskupów zdaje mi się tutaj wręcz gorszącą – o wiele bardziej niż zdarzjące sie tam czasem skandale seksualne.
Sprawa tego krzyża to nie tylko sprawa upamiętnienia katastrofy smoleńskiej i jej ofiar. To fron walki o miejsce krzyża w cywilizacji Zachodu, malutki jego odcinek – i ci na Krakowskim to czują; może niejasno, ale czują, a biskupi jakby nie czuli.
Co dałaby wspólna walka o krzyż?
Zwycięstwo, rzecz jasna. Tusk i jego sitwa to lawiraci. To ich krycie sie za jakimś „rzecznkiem kancelarii”, ukradkowe przyczepianie jakiś tabliczek, wysyłanie młodzieżowych bojówek, chronienie pałacu prezydenta przed tą grupką ludzi jakimiś zasiekami i umocnieniami – cała ta farsa pokazuje, kim oni są i że brak im dobrej woli. Gdyby była, sprawę załatwić mozna było w kwadrans. Starczyłoby, gdyby prezydent wyszedł do tych ludzi pod krzyż i powiedział np. Tak „Oświadczam wam, że dopóki rząd nie wyjaśni katastrofy jak należ krzyż będzie tu stał, a potem spotkamy się tutaj znowu i pomyślimy razem co dalej” i byłoby po sprawie. Ludzie zrozumieliby, że podchodzi sie do nich rzetelnie – a nie jak z tymi oszukańczo uroczystymi „przenosinami”.
Gdyby Tusk i spółka zobaczyli, że biskupi swoich wiernych pod krzyżem nie opuszczą, skapitulowaliby natychmiast.
Jakie przekonania udałoby sie uratować w Polakach dzięki postawie prezydenta, który taką deklarację by wygłosił?
Wzbudziłoby to w Polakach nadzieję, że mają wreszcie prezydenta zdolnego przewodzić i takiego, któremu można zaufać. Ale tak sie nie stało.
Dlaczego?
Bo po pierwsze – nie ma zdolnosci przywódczych. A po drugie – strach narazić sie europejskim lewakom. Wojnę o krzyze rozpętano we Włoszech, Francji, Hiszpanii – nie w Polsce. Rząd i prezydent są całkowicie uzależnieni od brukseli i dominujacych tam lewaków.
W jakim celu prezydent i premier, a także politycy PO wpisywali w swoich programach przywiązanie do wartości chrześcijańskich? Dziś, kiedy mogą wykazać się tym przywiązaniem, rezygnują z takiej postawy.
Dziwne pytanie. Do wyborczej gadaniny i jej „programów” nie należy przywiązywać najmniejszej wagi. A do jakich wartości są przywiązani, to pokazują te zasieki przed pałacem prezydenta.
Jak ta sprawa się skończy? Czego ci ludzie stojący na Krakowskim Przedmieściu moga oczekiwać?
Ludzi, którzy tam stoją, i miliony, co duchem są z nimi – chce się złamać. Rząd liczy na ciche poparcie biskupów i przy takim poparciu tę rundę wygra – ale tylko na punkty. Będzie to jednak pyrrusowe zwycięstwo. Rząd i prezydent stanęli tu przeciw wielkiemu odłamowi własnego narodu a po stronie międzynarodowego lewactwa, równie sfanatyzowanego jak Al.-Qaida, tylko w odróżnieniu od niej bojaźliwego. Tego im nie zapomnimy.
Dziękuję za rozmowę.