Ja tak troche przepraszam, iz nie na temat. Ale tu dyskutantom, jak zwykle, mysli rozbiegaja sie na dziesiec stron. Mi tez. Cos przychodzi do glowy – chcialoby sie powiedziec, cos zachowac, moze dla kogos z czytajacych maja te slowa i mysli zanczenie?
Bardzo psioczylem na polska ambasade w Moskwie, ponad poltora roku temu. Wielki budynek w samym centrum ogromnego, cholernie drogiego miasta, pewnie placic trzeba mnostwo za jego utrzymanie. Stalismy wtedy za wiza dla mojej zony Rosjanki do Polski. Na mrozie. Cholera by ich wziela!
A w tym roku w lipcu tez. Tym razem sam stalem. Ale juz troche inaczej to wygladalo. Dziennie przechodzi cos rzedu 50-70 osob za wiza, z tym ze niektorzy moga miec ze soba nawet dziesiatki podan o wize. Na bramce Rosjanie (tak jest wszedzie w ambasadach i konsulatach w Moskwie), takie troche mloty, ale w miare inteligentne i usluzne, szczegolnie gdy widza Polaka. Polska kontrola (oficerowie) – przez bramke trzeba przejsc, wykrywacz metali. Powiedzialbym – tacy sobie. Oboje ktorzy robia przykazana im robote.
Co mnie milo zaskoczylo – urzedniczki w konsulacie zrobily na mnie duze pozytywne wrazenie, tym razem. Widac, ze bardzo staraja sie. Pomoc po prostu kazdemu czlowiekowi. Zwykle rozmawianie z urzdniczka trwa pare minut, ale bylem swiadkiem, gdy Rosjanka stala przed oknem godzine! Po prostu jej sprawa byla niejasna i starano sie jej pomoc! Telefony do konsula, ministerstwa, to oczywiscie trwalo.
Gdy przyszla moja kolej (a ja bylem za wiza dla zony Rosjanki), slysze pytanie: a pan Polak? Ma pan obywatelstwo? Wystarczylo, iz mlodej kobiecie powiedzialem, ze mam, bez pokazywania paszportu polskiego.