http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101001&typ=po&id=po01.txt
Zdaniem fachowca:
Z dr. Tadeuszem Augustynowiczem, koordynatorem lotnisk wojskowych i wieloletnim pracownikiem PLL LOT, menedżerem Cargo Terminal London Heathrow Airport, rozmawia Marta Ziarnik
Opracował Pan wraz z pilotami, ekspertami z różnych dziedzin katalog brzemiennych w skutkach błędów i zaniedbań w śledztwie dotyczącym wyjaśnienia przyczyn katastrofy Tu-154M. Jaki charakter ma ten dokument?
- Najkrócej mogę go scharakteryzować, parafrazując słowa gen. Aleksego Morozowa, które znalazły się we wstępnym raporcie rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK): „Prezentowany materiał stanowi faktyczną informację, uzyskaną w trakcie obserwacji dochodzenia Komisji Technicznej MAK z udziałem Pełnomocnika Rzeczypospolitej Polskiej oraz dużej grupy polskich ekspertów (…). W przypadku pozyskania nowych dokumentów i ich analizy materiał ten będzie uściślany. Materiał ten i poszczególne jego części nie stanowią analizy przyczyn zdarzenia lotniczego, nie są ukierunkowane na ustalenie proporcji czyjejkolwiek winy lub odpowiedzialności i nie powinien być interpretowany jako taki. Dla wygody percepcji stwierdzone fakty są ujęte w grupy”.
Nasze wnioski zaszeregowaliśmy do kilkunastu różnych grup, dlatego że tak wiele znaleźliśmy tych problemów.Jakie są podstawowe spostrzeżenia Pana zespołu?
- W pierwszej kolejności skoncentrowaliśmy się na błędnej ocenie statusu i charakteru lotu.Na przykład polski akredytowany przy MAK Edmund Klich rozgłasza, że lot rządowego tupolewa był wojskowy tylko w ostatniej fazie…
- Tyle że twarde dane temu przeczą. Zgodnie z planem lotu wykonanym około godz. 4.00 w dniu 10 kwietnia przez kpt. Arkadiusza Protasiuka, był to lot o numerze PLF-101-M-I o statusie HEAD, gdzie PLF oznacza Siły Powietrzne RP, 101 – numer statku powietrznego lub szczegółowy numer lotu, M – lot o charakterze wojskowym, I – lot według procedur instrumentalnych, zaś HEAD – obecność prezydenta, premiera, marszałka Sejmu lub Senatu na pokładzie maszyny.
Innymi słowy, lot do Smoleńska był lotem wojskowym, ponieważ tak zakładał plan lotu. Tym samym kontrolerzy ruchu lotniczego i wszyscy członkowie załogi tupolewa mieli świadomość i przeświadczenie, że jest to lot wojskowy – począwszy od zapuszczenia silników na lotnisku w Warszawie, aż do planowanego ich wygaszenia na płycie lotniska w Smoleńsku. A w rzeczywistości – do momentu ostatecznej dezintegracji konstrukcji samolotu w wyniku katastrofy.Czy dla określenia charakteru lotu ma znaczenie fakt, że na pokładzie znajdował się zwierzchnik Sił Zbrojnych RP, kraju NATO?
- Podstawą jest plan lotu. Sama konwencja dotyczy tylko statków powietrznych cywilnych i z tego powodu nie może się odnosić do naszego Tu-154, który takim statkiem nie był. Pozostałe kwestie tylko potwierdzają absurdalność oficjalnych ustaleń. Na pokładzie poza prezydentem Lechem Kaczyńskim znajdowało się też siedmiu czynnych generałów NATO. Wszyscy członkowie załogi samolotu to byli czynni oficerowie i podoficer Sił Zbrojnych RP, a jego obsługę (stewardessy) stanowiły czynne pracownice wojska. Samolot był statkiem powietrznym wojskowym, na stanie Sił Powietrznych RP, więc gdy pada pytanie o status lotu, należy odpowiedzieć, że był to lot wojskowy. Jakiekolwiek próby zmiany statusu lotu po jego katastrofie są niedopuszczalne i karygodne. Wypowiedź pana Edmunda Klicha, jakoby samolot był wojskowym tylko w ostatniej fazie lotu, jest niezgodna z prawdą i może być tłumaczona tylko złą wolą polskiego akredytowanego.
(…)