To prawda, ale niech czytają to, co Pan zaczął publikować o Białorusi i ZPB, choć w tej książce jest jedno nazwisko, któr mi tak na prawdę, nie leży na sercu /broń Boże redaktor czy współautor – nieświeżanin czy pan Ś./. Jest tam jedna taka osoba, której, jak i Ziemińskiemu czy Kosiurowi ufać nie wolno. Trudno – książka się ukazała, zaś ja o tym dowiedziałem się znacznie później.
Myślę, że po niej będzie następna, ale już bez niebezpiecznych typków i karierowiczów.
Pozdrawiam, WD