ad3
Są różne poziomy postrzegania rzeczywistości, wglądu w jej istotę i widzenia rzeczy, które nie wszyscy widzą.
Można powiedzieć pewne rzeczy otwarcie i próbować walczyć z bestią jak to spróbował zrobić np. Kennedy.
Ale otwarta walka z na niewiele się zda. Przekonali się o tym ci zastrzeleni, czy postrzeleni ostrzegawczo np.Regan.
Można siać ziarna – wykorzystując ograniczone możliwości, ziarna mądrości, miłości i prawdy, które w odpowiednim czasie wykiełkują. Nawet jeśli pewnych rzeczy nie można nazwać po imieniu.
Widzę 3 możliwości. Albo JP II był cynicznym i wyrachowanym graczem- agentem, albo konformistycznym tchórzem, marionetką- w co osobiście trudno mi uwierzyć. Albo postępował jak mędrzec wrzucony do gniazda bestii.
Jakaś wewnętrzna intuicja podpowiada mi, że robił co mógł i postępował mądrze. Mógłby oczywiście umrzeć na „atak serca” jak jego poprzednicy- jeśli wykonałby jakiś zagrażający bezpośrednio unym ruch.
Wybrał inną drogę – dając nadzieję i oparcie milionom ludzi. Generując pozytywne wzorce i inspirując.
To była jego walka z bestią, walka…bez walki.
Miłując nieprzyjaciół swoich.
Trudno mi wyobrazić sobie bardziej chrześcijańską postawę w tak dramatycznej sytuacji, na stanowisku- którego kontrolowaniem une są żywotnie zainteresowane.
Nie był politykiem tylko przewodnikiem duchowym.