@ Dzięcioł.
W czasach PRL co rok wyjeżdżałem na kolonie letnie w podstawówce, mimo iż pochodziłem z biednej, robotniczej rodziny. W kapitaliźmie na takie luksusy stać nielicznych.
PRL miała wiele wad, z których największą było ubezwłasnowolnienie społeczeństwa. Ale i w kapitaliźmie dzisiaj 95 % ludzi jest ubezwłasnowolnionych. Nie mogą robić tego, co by chcieli, bo muszą walczyć o byt. W PRL-u miałem więcej czasu na kulturę, lekturę (książki były tańsze) i dla znajomych, niż mam go na „wolnym” Zachodzie dzisiaj.
Nie kłócę się o „izmy”. W PRL wszyscy byliśmy niewolnikami ideologii, ale ta ideologia implikowała w sobie obowiązek opieki nad niezaradnymi. Tymi, których inni wypychali łokciami z kolejki. Złe było to, że robiła to bezduszna partyjna biurokracja.
Porządek Boży jest wtedy, gdy ludzie sobie nawzajem pomagają, a nie gdy ze sobą walczą.
Kapitalizm uczy walki, konkurencji. Jest diaboliczną ideologią.
Socjalizm marksowski był gangreną. Tutaj zgoda. Miał w pewnych sprawach podobieństwa do kapitalimu. W wielu innych był jego przeciwieństwem. Były w nim sprawy gorsze od kapitalizmu, ale były też i lepsze – choćby właśnie poczucie socjalnego bezpieczeństwa.
Najlepszym systemem byłoby solidarne społeczeństwo obywatelskie, gdzie ludzie świadomi, uczciwi, wolni od chciwości, pomagają słabszym i biedniejszym. Władza lokalna byłaby decydująca w sprawach lokalnych. Władze nadrzędne – wojewódzkie i centralne pełniłby jedynie funkcje reprezentacyjne i koordynacyjne. Ludzie na samym dole, w gminach, miasteczkach i dzielnicach miast mieliby 100 % wpływu na sprawy lokalne – polityczne i gospodarcze. A nie jak dzisiaj, że mają 5 % wpływu na własne sprawy. I to w sprawach trzeciorzędnych.
Ale o tym możemy na razie tylko pomarzyć. Oświata i media robią z nas bezmyślne bydło, a nie mądrych, świadomych obywateli.