Quantcast
Channel: Komentarze do Dziennik gajowego Maruchy
Viewing all articles
Browse latest Browse all 247321

Skomentuj „Sprawa” Kobylańskiego, którego autorem jest jerzyczek

$
0
0

Niestety, tego typu próba tłumaczenia jaka wyziera z artykułu pana Marka Chrapana jest wadliwa. Obarczona jest błędem naiwności. Macherzy historii pozorują zdarzenia tak, żeby móc co najwyżej odbierać je jako przedstawienie teatralne. Można próbować wyłuskiwać i interpretować ukryte treści, jednak owa „linearność” narracji, jak grubą linią by ona nie była, jest tylko celową pozoracją.
Drobniutki wycinek „robienia w konia” zwykłego, niedopuszczonego do tajemnicy zjadacza chleba obnaża tutaj pan Andrzej Szubert (w tym wypadku nie sposób się z nim nie zgodzić).
Pozwalam sobie puszczać literki do tego zacnego forum pana Maruchy dopiero po tragicznej „smoleńskiej” katastrofie. Dopiero ona wyostrzyła moją optykę i zmobilizowała fatygę. Dlatego pozwalam sobie również tym razem wkleić „stary” już tekst pana Rafała Klimuszki, który nie jest bezpośrednio związany z tematem, pomaga jednak być może zastąpić wspomnianą „linię” – pajęczyną (i to 4 wymiarową).
Najważniejsze to jednak nie ulegać naiwności, że oto „odkryłem” i już wiem kto jest dla mnie „dobry”.

pozdrawiam serdecznie

O katastrofie i Polakach z Chicago
Nie przypuszczałem, że zabiorę jeszcze publicznie głos w Chicago na forum polonijnej prasy. Od pewnego czasu jestem intensywnie zajęty czym innym. Polonijnej prasy – to zresztą w Chicago wybór niewielki, czyli „Kurier” albo „Panorama”. „Dziennika Związkowego” od dawna nie daje się czytać, a kupowanie tegoż ostatniego ma jedynie taki sens, że daje przegląd sytuacji, co na teraz szanownym „redaktorom” i „działaczom” polonijnym czynić nakazali. (Przepraszam Polonię za nazwanie ich „polonijnymi”.) A nakazali np. lansować Obamę i toteż gorliwie czynią.
Wydarzyło się jednak coś takiego, że nagle – czy chcemy, czy nie chcemy – znaleźliśmy się w „oku cyklonu”, w punkcie zwrotnym historii… I jest to sprawa niesłychanie ważna dla nas, dla przyszłości naszych rodzin. Mam też ciągle w pamięci, gdy po raz pierwszy w Chicago ujrzałem procesję Bożego Ciała, akurat wokół kościoła św. Władysława. Doznałem wtedy wzruszenia tak silnego… Patrzyłem na dziewczynki z białej procesji z przejęciem sypiące kwiatki przed obliczem Króla Wszechświata ukrytego w białej Hostii, patrzyłem na autentyzm modlitwy ciężko pracujących ludzi, słuchałem dobrej jakości śpiewu liturgicznego. Powtarzałem: „Mój naród święty i czysty, ciągle jeszcze bije serce tego narodu”… I musiałem być w niezłym szoku, tak silne było to przeżycie. Co jest tym bardziej niezwykłe, gdyż byłem przekonany, że tak jak typowy wojskowy nie odczuwam żadnych uczuć i jestem poniekąd maszyną do logicznego myślenia i podejmowania optymalnych decyzji na polu walki. A tu proszę bardzo… I przynajmniej dla mnie Chicago będzie zawsze silnie skojarzone z poczuciem jedności z moim narodem.
Myślicie Państwo, że tylko ja tak to odczuwam? Widziałem wielkie wzruszenie Sylwestra Chruszcza, gdy obserwował Paradę Polską w dniu 3 maja. W Polsce, mówił, tak nie ma… A kilka dni temu mój przyjaciel, który wiele stracił w Polsce walcząc z bezprawiem: firmę, dobre imię i kontuzjowane kolano pobity przez nieznanych sprawców – widząc auta z polską chorągiewką i czarnymi wstążkami z okazji żałoby narodowej, ile ich jeździło – rzekł krótko: „A jednak było warto. Jeszcze nie zginęła… (Polska.)”
Polaków najczęstsze wypowiedzi o polityce, ech…
Oczywiście nigdy nie było tak, bym sobie nie zdawał sprawy z wad Polaków, tych obrzydliwych mielących jęzorów i osobliwie z rozemocjowanego myślenia. Te ostatnie jest obecnie głównie spadkiem po 50 latach socjologicznej obróbki przez komunistyczne mass media i kolejne 20 lat takich samych akcji medialnych w tzw. III RP. Propaganda za komuny dełła w trąby emocji, a faktów i ich rzetelnej krytycznej analizy nie znosiła. Efekt kolejnych 20 lat podsumowałem wypowiedzią postkomunistycznego dygnitarza w książce „Przygody dobrego smoka Darloka w SB-pospolitej Polskiej”. Przypomnijmy: „Miarą naszego sukcesu w sterowaniu społeczeństwem poprzez media jest fakt, że Polaków w ogóle nie interesuje, do kogo teraz należy główne wydobywane bogactwo Polski – KGHM – czy jak kto woli: miedź, złoto, srebro i platyna. Ile to daje zysków, co z tego ma skarb państwa? Im nawet nie przyjdzie do głowy myśleć na ten temat, w zamian za to podniecają się pogryzieniem dziecka przez psa, serialem „Kiepscy” czy wojną w Iraku…” Myślenie polityczne Polonii jest także pochodną tegoż „lansowania medialnego”, w wykonaniu głównie dwóch czołowych ubeckich telewizorni: TVN-u i Polsatu. Co innego, gdyby Polonia potrafiła racjonalnie obserwować fakty i poprawnie wnioskować. Jest wiele faktów, które można przytoczyć jako dowód, że tak niestety nie jest. Najprostszym jest zapytanie, co najbardziej zaszkodziło Polonii? Co sprawiło, że polonijna młodzież boi się przyznawać w collegue’ach i na uniwersytetach do polskiego pochodzenia? Są to oczywiście książki J.T. Grossa. I zapytajmy, co by się stało, gdyby w Jedwabnem dokończono ekshumację zwłok spalonych przez Niemców w stodole, w której wg „naocznych świadków” pana Grossa Polacy mieli żywcem spalić 2 tysiące swoich żydowskich sąsiadów? Okazałoby się, że zabitych było najwyżej 80 osób, w ich czaszkach, kręgach i innych kościach znajdują sie kule z pistoletów MP-40 Schmeisser (w 1941 roku tę broń posiadały tylko elitarne oddziały SS), a stodoła przed spaleniem została obficie oblana benzyną. Przypomnijmy, że benzyny rolnicy polscy pod okupacja sowiecką nie mogli posiadać, podobnie była ona najbardziej deficytowym towarem III Rzeszy… Wobec takiego materialnego dowodu nie tylko z wszystkich amerykańskich bibliotek oszczercze książki J.T. Grossa (nota bene koleżki Michnika z lat 60-tych) – musiałyby zostać wycofane – ale ktoś musiałby sie jeszcze bardzo tłumaczyć i co najmniej bardzo przepraszać… W polskim prawie karnym, konkretnie w kodeksie postępowania karnego, jest też mocny artykuł mówiący, że dowodu poprzez który można jednoznacznie udowodnić winę albo niewinność – nie można przerwać ani zaniechać, i nie można czynić w tej materii żadnych wyjątków. A kto personalnie okazał sie człowiekiem słabej woli, kto uległ naciskom, kto nakazał wstrzymać ekshumację i przy okazji drastycznie złamał polskie prawo karne? Kto był wtedy ministrem i wiceministrem sprawiedliwości? I czy to przypadkiem nie są dwie postacie z polskiej sceny politycznej najbardziej przez Polonię hołubione?
Cześć Jego pamięci !
Nigdy nie byłem fanem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dla mnie był człowiekiem chwiejnym i niekonsekwentnym. Wiele elementów programu budowy IV RP sam dotkliwie torpedował – np. lustrację. Podobnie głosowanie za poprawką do Konstytucji RP w sprawie prawnej ochrony życia, którą poparło 165 posłów – dobitnie pokazało, że w poprzednim Sejmie większości 2/3 głosów za traktatem lizbońskim nie będzie. Obaj bracia Kaczyńscy ulegli masońskim naciskom, niszcząc własną koalicję, rząd i Sejm… I został wybrany obecny Sejm, już taki jak trzeba… O paradoksie – finalnie i z traktatu nic nie wyszło, bo – o paradoksie – sam niemiecki trybunał konstytucyjny orzekł, że w Niemczech rzeczony traktat obowiązuje tylko pod warunkiem, że nie narusza prymatu niemieckiej konstytucji! Ale ta surowa ocena nie zmienia faktu, że z dotychczasowych prezydentów III RP (Jaruzelski, Wałęsa, Kwaśniewski) – Lech Kaczyński był obiektywnie najlepszy. Przypomnijmy konsekwentną postawę prezydenta Kaczyńskiego wobec „przedsiębiorstwa Holocaust”. Zwrot mienia w ramach ustawy reprywatyzacyjnej, do 15% wartości w bonach skarbowych, tak jak dla wszystkich innych właścicieli (a nie w postaci nieruchomości, bo w ciągu minionych 70 lat odbudowa, remonty, itp – i tak wielokrotnie przewyższyły pierwotną wartość mienia) i powyższe nie dotyczy mienia obywateli USA, bo za te ostatnie Polska już zadośćuczyniła wypłacając ogromne odszkodowanie w 1963 roku. Oczywiście zwrot bezpośrednio byłym właścicielom, z pominięciem organizacji, które głoszą, że ich reprezentują. I taką była prezydentura Lecha Kaczyńskiego – pełna sprzecznych działań. Ale to Lech Kaczyński był pierwszym prezydentem tzw. III RP, który działania na rzecz prawdy w życiu publicznym, czy też obronę polskich interesów, podejmował. Widać za sam fakt, że potrafił (przynajmniej od czasu do czasu) mówić prawdę i przynajmniej od czasu do czasu rzeczywiście bronił sprawiedliwości i polskich interesów – spadło na niego odium ośmieszania i zawziętej krytyki, w czym równo celowały media ubeckie w kraju jak i niemieckie zagranicą. Jednym z wniosków z Jego prezydentury jest też konstatacja faktu, jak obrona polskich interesów jest we współczesnych realiach niewdzięczna i trudna. Niech będzie cześć Jego pamięci!
Zamach na głowę państwa – niespotykany skalą barbarzyństwa
Prezydent Lech Kaczyński został zamordowany. Skala tego zamachu jest bezprecedensowa. Zginęło 96 osób. W pierwszych doniesieniach ubeckich telewizorni uderzyło mnie jedno. Trawestując słowa znanej satyrycznej piosenki: Błąd pilota, błąd pilota – śpiewa tenor, śpiewa bas, Błąd pilota, błąd pilota – powtarzają raz po raz… Mam swoją wiedzę wojskową. Pilot, który wozi prezydenta – elita elity – nie myli sie nigdy. W kokpicie Tu-154M siedzą w rzędzie od lewa do prawa: I pilot, nawigator, II pilot. Rozumiem, że dziennikarze TVN-u i Polsatu milcząco założyli, że trzech ludzi na raz pomyliło się w ocenie, czy można lądować czy nie – i myślało, że są na 100 metrach wysokości, kiedy byli na 15? W dodatku obaj piloci wielokrotnie lądowali już wcześniej na tym lotnisku i doskonale je znali, a także tegoż lotniska okolice. Sprawdziłem to ze zdjęć NASA – o godzinie 8:50 mgły jeszcze na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj nie było. Ona dopiero zaczynała tam się tworzyć. Widoczność była dobra. Coś mi tutaj od początku „nie grało”…
W zdemaskowaniu zamachu ogromną rolę odegrał niezależny internet. Szczególnie portal http://www.niepoprawni.pl zamieścił znakomitą opinię eksperta ze Szczecina, zdaje się w chwili obecnej najlepszego w Polsce specjalisty od katastrof lotniczych. Pan M. – podobnie jak moje obawy – wyśmiał tezę o błędzie pilota. Swoje drobiazgowe analizy o stanie maszyny podsumował stwierdzeniem, że wydarzyła się jedna z dwóch rzeczy: albo wielka awaria techniczna silników, albo zamach. Stwierdził też, że w samolocie Tu-154M można zamontować, oczywiście w celach przestępczych, blokadę sterów samolotu, która uruchomi się po otwarciu klap lub wypuszczeniu kół podwozia. Musiałoby to zostać zrobione w Polsce na krótko przed startem. Przy takiej blokadzie pilot straci możność kierowania samolotem. Czy to nie „zablokowanie sterów” było przyczyną opadnięcia Liberatora generała W. Sikorskiego do wody Zatoki Gibraltarskiej? Również http://www.niepoprawni.pl przyniósł relacje na gorąco z Warszawy. Jeszcze nie było wiadomo, czy Kurtyka, Stasiak czy Szczygło nie żyją, a już na polecenie „pełniącego obowiązki prezydenta” marszałka Komorowskiego włamywano sie do ich sejfów i zabierano zdeponowane tam dokumenty…
Ale najbardziej hipotezę zamachu podbudował trwający 1 min 54 sek. filmik anonimowego Rosjanina. To ten na którym słychać strzały, rosyjskie i polskie okrzyki, a i sporo ciekawego widać. Ten filmik, wyraźnie nakręcony telefonem komórkowym, zamieszczony w internecie na YouTube, tylko w ciagu jednej doby obejrzało ponad 861 tys. ludzi… Tu jedna uwaga. Lotnisko Smoleńsk-Siewiernyj (czyli smoleńskie północne) przylega przez ciągłość do dużej fabryki motoryzacyjnej. Jej ogrodzenie stanowi południową granice lotniska. Stacjonuje tam pułk lotnictwa transportowego, samoloty Tu-76 – podstawowy typ rosyjskiego transportowca. Jest to oczywiście lotnisko wojskowe, ale powiedzielibyśmy – mniejszej rangi. Natomiast na południowy wschód od lotniska znajdują się tereny zabudowy mieszkaniowej. Łukiem od wschodu na północ do zachodniej obrzeży lotniska otacza je las, właściwie taki trochę „laskowaty” – niezbyt wysoki i gęsty. Lotnisko ma postać jednego długiego pasa startowego o długości 2300 m. rozciągniętego dokładnie w linii wschód-zachód. Ważne jest stwierdzenie, że otaczający lotnisko las, czy lasek, pomiędzy południowo-wschodnią od niego zabudową mieszkaniową a lotniskiem, czyli tam gdzie nasz Tu-154M sie rozbił – to po prostu przylotniskowe tereny spacerowe!
Tu-154M z prezydentem Lechem Kaczyńskim i z polską delegacją podchodził do lądowania dokładnie od wschodu. Domyślnie widząc przelatującą mu tuż nad głowa wielką maszynę, a potem niecały kilometr dalej słysząc huk uderzenia o ziemię, nieznany spacerowicz pobiegł w kierunku zachodnim i telefonem komórkowym filmował, co zobaczył. Minął oderwane lewe skrzydło, doszedł kilkadziesiąt metrów do leżącego na ziemi tylnego statecznika. Tutaj wyraźnie się przestraszył i szybko wycofał. Nie on jeden biegał tego ranka.
W miejscu przewidywanego upadku polskiego samolotu musiała czekać ekipa zabójców. Ci też musieli być w pewnej odległości, by przypadkiem nie zginąć. Najprawdopodobniej nadbiegli ze strony zachodniej. Najbardziej na zachód musiała sie znajdować kabina pilotów, która jako hermetyczna dawała największe szanse na przeżycie. Okrzyki ze ścieżki dźwiękowej są straszne: Skariej! Skariej! Ani uchodziat! (Prawdopodobnie katastrofę jednak kilka osób przeżyło i mniej lub bardziej ranni próbowali oddalić się od płonącego wraka samolotu.) Wy kto? Strzały. Nie ubiwajcie nas! Strzały. O wy sku… ! Strzały. Łącznie padło strzałów 8 lub 9. I na koniec: Nowyje prikazy, smiena płanow! Po okrzyku: Ani uchodziat! – zostaje uruchomiona parowa syrena, której celem jest zagłuszyć strzelaninę. A filmujący Rosjanin zaczyna powtarzać głośno sam do siebie, że mu to wszystko na chu… – prawdopodobnie zaczyna się bać! Powtarza tą swoją frazę kilka razy, ale jeszcze prawie pół minuty filmuje, potem kończy i spiesznie się oddala. Ale ten filmik to nie tylko ścieżka dźwiękowa, sporo ciekawego (np. sylwetki ludzkie) też widać, osobliwie po wyostrzeniu obrazu i w zwolnionym tempie. Tak działała na miejscu katastrofy pierwsza ekipa rosyjska, grubo wcześniejsza zanim przybyli tam jacykolwiek ratownicy czy milicja. Milicja oczywiście pokonfiskowała wszystkie nakręcone na miejscu materiały dziennikarzom, ale cóż – Rosjanina i komórki nikt nie przewidział…
Kto i dlaczego?
Polska jest najbogatszym krajem świata. Polacy, rzecz jasna o tym nie wiedzą. (Jak rzekliśmy oni oglądają „Kiepskich” i „You Can Dance”. Tak: tańczcie sobie i żłopcie piwo, Polacy! I gapcie się w ubeckie telewizornie!) Z tym, że odnośnie gazu ziemnego nie dało się tego dłużej utrzymać w tajemnicy. Stworzono więc termin gaz łupkowy, uprzejmie nie informując Lechitów, że ponad 99% zasobów gazu światowego to gaz łupkowy. Gaz i ropa po prostu są w skale nasączonej nimi jak gąbka, a naturalne podziemne zbiorniki to wielka rzadkość. No ale powoli do świadomości Polaków przenika informacja, że tego gazu jest tyle, że wystarczy na pokrycie zapotrzebowania Polski na co najmniej 1000 lat, a zapotrzebowania całej Europy na minimum lat 130. A nie przebadano jeszcze nawet połowy złóż… A gdzie gaz tam i ropa – chociaż na temat ropy ubeckie telewizornie nadal milczą jak zaczarowane. Kolizja z interesami Rosji jest tu oczywista. Jeżeli Polska zacznie na masową skalę wydobywać swój gaz ziemny… W dodatku znany amerykański senator od ponad roku tokuje, że trzeba Rosji w zamian za poparcie w Afganistanie i w Iranie z powrotem oddać Polskę… (Zapewne w ramach wierności sojuszniczej.)
Stąd hipoteza pierwsza: zamach zorganizowały władze Rosji, eliminując jedyną grupę ze sceny politycznej zdolnej do jakiegoś wywierania wpływu, Rosję niezbyt lubiącą. Niestety – wiele faktów tu nie pasuje. Nie strzela się z armaty do muchy. Szanse Lecha Kaczyńskiego na reelekcję były niewielkie. Z racji na swego rodzaju nieporadność na publicznej scenie i nierzadkie, acz przeważnie zabawne gafy – był to kandydat łatwy do ośmieszenia. A wrogość wiodących telewizorni w krainie Lechitów miał zagwarantowaną… Postsowiecka agentura i tak trzyma Polskę za gardło i Rosja może sobie robić w tym kraju praktycznie wszystko, co zechce. Nowa umowa na dostawy rosyjskiego gazu do Polski jest tego najlepszym dowodem. Gdzie sens, gdzie logika? A gadki senatora USA związanego z AIPAC-iem? Jest to oczywiście miło z jego strony, że chce dać Rosji to, co ona i tak już praktycznie ma…
Druga hipoteza
Dlatego za bardziej prawdopodobną uważam drugą hipotezę. Wymaga ona jednakże wyjaśnień. A brzmi tak: zamach zorganizowała konspiracyjna grupa prawdopodobnie związana z dawnym GRU, dążąca perspektywicznie do „wysadzenia z siodła” Putina i jego ekipy. Oczywiście w powiązaniu ze swoimi „polskimi” koleżkami. Pamiętajmy, że prezydent Putin zakończył „służbę” w Sojuzie w stopniu generała majora KGB. Od czasów Stalina spec służby sowieckie były dwie. GRU – wywiad i kontrwywiad wojskowy i KGB – bardziej „nastawiona” na sprawy wewnętrzne. A przy okazji dwie te „bandy” (banda jako organizacja przestepcza to przy tych organizacjach zorganizowanej zbrodni przysłowiowy mały pikuś) pilnowały jedna drugiej. No i za bardzo nigdy sie wzajemnie nie kochały. GRU pozostała organizacja zdecydowanie mniej liczną i od początku zdominowaną przez „działaczy” żydowskiego pochodzenia. KGB (wcześniej Cze-Ka, potem NKWD) jako olbrzymia „instytucja” musiała jednak werbować i z czasem awansować także Rosjan. „Polska” Informacja Wojskowa była właściwie filią sowieckiego GRU, od 1944 roku do czasów Kiszczaka, a nawet Dukaczewskiego IW pozostała elitarną organizacją zdominowaną przez osoby żydowskiego pochodzenia. IW nigdy też nie była w żaden sposób za nic rozliczana, raport Macierewicza jako ujawnianie spraw trzeciorzędnych sobie darujmy. Dla osób zorientowanych w polityce, jest tajemnicą poliszynela afera „Żelazo”, czyli zorganizowana pod władzą Kiszczaka działalność przestępcza, np. przemyt narkotyków z Am. Południowej na polskich statkach. Taka to była „służba”. Nic dziwnego, że praktycznie wszyscy wielcy aferałowie, zarówno w Polsce jak i w Rosji, po tzw. transformacji, byli to ludzie z kręgów GRU (Rosja) czy IW (tzw. III RP). Tych ostatnich w Rosji Putin od początku sprawowania władzy ostro przywołał do porządku. Michaił Chodorkowski, właściciel największej firmy naftowej Łuk-Oil, który chlubił sie, ze nigdy nie zapłacił ani kopiejki podatku, siedzi do dziś dnia w „obozie poprawczym”, a Borys Bieriezowski zwiał na Ukrainę, gdzie finansował przeciwko Putinowi tzw. pomarańczową rewolucję. Na pozostałych padł taki strach, że tak zaczęli płacić podatki, że skarb państwa (Rosji, niestety) szybko zamiast deficytu miał 300 miliardów dolarów nadwyżki… Pominę tu milczeniem kwestie pochodzenia Chodorkowskiego czy Bieriezowskiego, jako rzecz powszechnie wiadomą. Można jednak przypuszczać, że kochać Władimira Władimirowicza – to te towarzystwo za bardzo nie kocha…
Na próby upartego „rycia” pod Putinem wskazuje wiele faktów. Ot, w Londynie ginie były oficer GRU, znany krytyk Putina. Tylko kto zabija go radioaktywnym izotopem, w dodatku tak rzadkim, że podejrzenie sprawstwa musi paść na rosyjskie państwo? Mało to jest sposobów zabójstwa, gdzie sam fakt, że to było zabójstwo, a nie wypadek – jest niesłychanie trudno udowodnić? I takich przykładów można by mnożyć dziesiątki. Putin musiałby być kompletnie głupi, żeby kazać zabić dziennikarkę międzynarodowej sławy, Juszczenkę kazać otruć trucizną o tak długim okresie rozpadu, że wręcz nie sposób jej nie wykryć, itd…
A jak w ten wątek wpisuje się zamach na głowę państwa, tak „teatralny” i odrażający, połączony z zabójstwem żony prezydenta, ludzi międzynarodowej sławy jak Anna Walentynowicz, katolickich i prawosławnych duchownych i biskupów (nawet prawosławnego arcybiskupa)? Gdyby odpowiedzialność za coś takiego obciążyła prezydenta Rosji czy premiera Rosji – niedługo by im chyba czasu do siedzenia na stołkach pozostało…?
Poza tym to nie KGB rządzi w Polsce, tylko IW i stworzona przez nią partia zwana PO. Ostatni komandir polskiej razwiedki nawet tego nie ukrywał, głosząc wszem i wobec, że: „..oto usłyszeliście trzech tenorów, a ja jestem czwartym i najważniejszym z nich!” Ekipa zabójców mogła czekać na podejściu do pasa startowego w Smoleńsku, ale awarię trzeba było przygotować w Warszawie. W tym aspekcie może i Rosjanin z telefonem komórkowym wcale sie nie znalazł w pobliżu miejsca katastrofy przypadkowo… Dowód wszak na zamach musiał być!
Obserwujmy fakty
Wiele ciekawego wydarzyło się w ciągu tygodnia po zamachu. A to w internecie krążyła jakaś fałszywka – nagranie rozmowy niby rosyjskiego kontrolera lotu z polską załogą. Ciekawe kto ją przygotował i po co? A to jakiś goguś ze Śląska (z jednej z naszych politechnik) zaczął pyszczyć na temat przyczyn katastrofy, że są zawsze „wieloczynnikowe i złożone” – i oczywiście ze wskazaniem na błąd pilota. Inaczej się to jednak widzi, gdy obserwuje się kilka źródeł informacji na raz. Goguś na YouTube pojawił się jako reakcja na wstrząsającą i dobitną wypowiedź specjalisty ze Szczecina. Przypomnijmy konkluzję: wielka awaria ze wskazaniem na silniki albo zamach. Co ciekawe, w nurt wymiany koncepcji włączyli się nawet Rosjanie. W drugiej dobie od zamieszczenia w internecie opinii najwybitniejszego polskiego specjalisty od katastrof lotniczych (tego ze Szczecina) – Rosjanie już musieli sporządzić raport dla swego rządu, że taka opinia jest i jaka jest jej treść – nagle rząd rosyjski oficjalnie ujawnił, że część zapisów z czarnych skrzynek jest już znana i „silniki były idealnie w porządku”. A kontrolera lotów zaraz po katastrofie aresztowano i do tej pory wszelki słuch o nim zaginął. Mam wrażenie, że już im tam Putin zrobi dochodzenie… Aczkolwiek sprawa zamachu będzie prawdopodobnie tuszowana przez Rosjan. Ruski car nie ujawnia, że ma u siebie jakąś opozycję – Ruski car ją niszczy. Sprawnie, szybko, doszczętnie i przeważnie po cichu. Mocno jednakże o prawdziwości tezy o zamachu świadczy i reakcja Putina i Miedwiediewa zaraz po katastrofie. Reakcja ta była radykalna i typu „odcinania się od zła”. Zawodowy analityk-portrecista, zwłaszcza który sporządzał portret psychologiczny Władimira Władimirowicza, od razu wie, co o tym myśleć. Skorzystało na tym dobitne potwierdzenie prawdy o Katyniu i to na światową skalę. PO zaś w Polsce chodzi w tryumfie, czego nawet Komorowski nie potrafił ukryć mimo żałoby narodowej – tyle że już wkrótce radość PO może się obrócić w… Rosjanie to potrafią… A w Polsce nie byłbym zaskoczony wyborczym sukcesem PiS – i to w niebywałej skali.
Najważniejszy problem
Który pozostał, brzmi tak: jak Polska ze swoimi bogactwami energetycznymi i oczywistą tu sprzecznością interesów z Rosją – ma sobie ułożyć z tym krajem stosunki? Problem nie polega na czułych słówkach o przełomie, bo te o kant d… rozbić. Problem polega na znalezieniu koncepcji, rozwiązania!
Gdybym ja dostał zadanie opracowania takiej koncepcji, rzekłbym tak: Władimirze Władimirowiczu! Ot, nieszczęście Rosji w Polsce polegało w dużej mierze na tym, że Rosja zawsze stawiała w Polsce jako na swoich współpracowników – na najgorszy rodzaj kanalii. A kanalia – ot kanalia. Tak jak kryminalista – ot – kryminalista. Przy pierwszej okazji dla zysku nóż w plecy wsadzi. Czy Wam nie pasowałoby, gdyby tak w Polsce był uczciwy rząd, do którego w dodatku moglibyście mieć „połnyj dowier” („całkowite zaufanie”)? W dodatku energetyka. Czy w Polsce ktoś myśli, że Polska może Rosji pokrzyżować plany? Durniów ci u nas dostatek, ale aż takich to nie ma. Rzecz w tym, że energetyka jest jak tort. Kawałek tego europejskiego energetycznego tortu należy się i Polsce. Ot, Czechy – a my Polacy kochamy Czechów. I czeski prezydent – toć to u nas bohater narodowy. Węgrzy – toć to my. Wy Władzimirze Władzimirowiczu mieliście duże zainteresowania historyczne, m.in. heraldyczne, więc pewno wiecie, że zarówno Polacy jak i Węgrzy, jak udowodniła genetyka archeologiczna, oba narody pochodzą od wspólnego męskiego przodka, który żył około 10 tys. lat p.n.e. Ot, czemu by nie mieli mieć taniego gazu z Polski? Albo taka Austria, wiadomo katolicy. Albo i Dania – Polka była królową Danii, siostra Bolesława Chrobrego. Duńczycy robią klocki Lego, polskie dzieci lubią Lego, a i Polska ma długi, na których spłatę dewizy pozyskiwać musi… Jakie wymiary tego polskiego kawałka europejskiego energetycznego tortu dalibyście Polsce – czy to nie można podyskutować? Wy byście chcieli jak najmniejszy, my jak największy – ale przecież dojść do porozumienia można. A czy i lojalny i uczciwy sojusznik nie wart swojej ceny? Bo z kanaliami nigdy niczego nie można być spokojnym, ani pewnym. Więc gdybyście Bracia Rosjanie chcieli tak o koncepcjach i o dogadaniu się porozmawiać… Sylwester Chruszcz, ot Polonia tak go wysoko ceni… Co u tego malczika w sercu – to i u nas.
Moje osobiste pożegnanie
Czuję się w obowiązku osobiście pożegnać Pana, Panie Prezydencie. Człowiek, któremu tyle zawdzięczaliście Panowie, Lech i Jarosław, dobrego w stanie wojennym, był potem moją jakby prawą ręką i moim jakby nauczycielem prawa. Mam Panu we wdzięcznej pamięci, że gdy kupował Pan jako prezydent Warszawy książki na nagrody dla dzieci w konkursach szkolnych, była to pozycja, którą rekomendowałem i która tak pięknie sławiła tradycje militarne i państwowe II Rzeczypospolitej. Mam wiele wspomnień, które cóż – pozostaną w sercu. Bardzo ucieszyłem się, że w czasie ostatniego lotu Pan się wyspowiadał. Tam na Wyżynach Niebieskich w Chrystusie proszę pamiętać o Polsce. I proszę, aby poprosił Pan Świętego Ducha, by już raczył spuścić jakieś bomby swoich łask na te polonijne trąby, by wreszcie zajęli się tym, co do nich należy: Intronizacją i żarliwą obroną polskich emerytów. Liczę na Pana. Rafał.
Rafał Klimuszko, Chicago
(Int.)
Opublikował/a Włodek Kuliński – Wirtualna Polonia w dniu 2010-05-19


Viewing all articles
Browse latest Browse all 247321

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra