Polacy nie muszą się martwić długiem bo tym razem w czasie wyborów zmienią rząd na zdecydowanie lepszy. Z szyderczym uśmiechem na ustach można by powiedzieć, że tym razem znowu wybiorą rząd lepszy niż ostatni i tym razem nowy rząd naprawdę naprawi cały ten budżet i w ogóle całą Polskę. A jaka partia wygra i tworzyć będzie ten nowy rząd? Tego jeszcze nie wiadomo ale rządzić będzie na pewno i nadal Unia Wolności, tylko w nieco innym odcieniu i pod nieco inną nazwą
Perspektywy
Fakty są takie, że Polacy mają nikłą wiedzę ekonomiczną i nie potrafią samodzielnie i obiektywnie oceniać ani rządu ani sytuacji ekonomicznej. Jeżeli do tego dodamy wysoce rozwiniętą działalność PR-wską, kreatywną księgowość prowadzoną przez rząd i manipulacje mediów to stopień nieświadomości jest tak duży, że wychodzi na to, że przeciętny Polak czuje się totalnie zagubiony i otumaniony. Rząd zaś realizuje politykę w myśl której przeciętny Polak jest głupi, nie rozumie zawiłych meandrów rządzenia krajem i nie ma co prowadzić ze społeczeństwem dialogu.
Możemy się spodziewać, że kryzys gospodarczy przez najbliższych kilka lat będzie się doskonale rozwijał. Widać to choćby po globalnych działaniach rządów, po dynamice wzrostów na giełdach, wypowiedziach polityków o końcu kryzysu. Przy aktualnych stopach procentowych bliskich zeru najpóźniej za 2 lata trzeba będzie je dynamicznie podnosić aby przeciwdziałać wysokiej inflacji. To spowoduje, że kraje takie jak Polska które mają wysoki dług publiczny będą musiały ponosić dużo wyższe koszty obsługi tego długu w warunkach obniżającego się tempa wzrostu gospodarczego lub nawet recesji. Mogą nam wtedy grozić naprawdę poważne problemy gospodarcze.
Polskie wskaźniki eksportu i importu z miesiąca na miesiąc są coraz gorsze. Na tle pozostałych gospodarek wypadamy i tak całkiem nieźle ale w statystykach coraz mniej polskich firm zarabia na eksporcie. Mało tego, są one coraz bardziej zadłużone. Może to budzić uzasadnione obawy zwłaszcza w sytuacji kiedy finansowi spekulanci znowu spekulują na złotym, aktualnie sztucznie go umacniając.
Wielu rodzimych ekonomistów uważa, że deficyt budżetowy może być znacznie wyższy niż zapowiadane przez rząd 52 mld zł ponieważ rząd do budżetu nie wlicza deficytu budżetów samorządowych oraz różnego rodzaju funduszy około budżetowych, agencji rządowych (łącznie 80 mld zł).
Banki działające w Polsce nie będą wspierać rozwoju gospodarczego bo Polska nie ma swoich banków. Zagraniczne filie obcych banków pomimo ogromniej nadpłynności w polskim sektorze bankowym mają gdzieś wspieranie polskiego interesu ekonomicznego i lokują nadwyżki w obligacjach. Czkawką odbija nam się prywatyzacja tego sektora. Po co obce banki mają ponosić ryzyko na swój rachunek ? Wytyczne dostają od swojego właściciela czyli ze swojej centrali a nie od polskiego rządu.
Polski budżet wymaga reform strukturalnych. Nie zrobił tego żaden dotychczasowy rząd chociaż każdy to zapowiadał. Nie ma się więc co dziwić, że brak reform skutkuje kolejnym wzrostem deficytu. Politycy mają inną fazę cyklu niż ekonomiczny – jest to faza od koryta do koryta.
Grzegorz Nowak
http://www.amerbroker.pl
wiecej na
http://www.eioba.pl/a131247/o_wieloletnim_planie_finansowania_pa_stwa_s_w_kilka
Wnioski
W latach 2008-2009 nastąpił drastyczne pogorszenie finansów publicznych (które i tak były systematycznie niszczone od 1989 r.), wzrósł deficyt budżetowy i znacznie wzrosło zadłużenie. Wynika to ze spadku dochodów, które po części można tłumaczyć zwolnionym wzrostem gosodarczym oraz jak głosi plan finansowy:
zjeżdżamy w dół po równi pochyłej, której stromizna systematycznie rośnie. Kiedy przejdziemy w etap bezwładnego spadku w przepaść? Na szczęście dla „elity” rządzącej, mało kto zadaje sobie takie pytania. Kiedy przez kilka następnych lat wszyscy będziemy musieli zapłacić w podatkach za obecną politykę, zubożałe społeczeństwo podpali opony przed sejmem domagając się jeszcze większych zasiłków i zapomóg społecznych, tylko nie wiem kto udzieli nam na to kolejnych kredytów. „Na szczęście” póki co najważniejszy dla nas jest krzyż i tablica.
Deficyt sektora finansów publicznych w 2010 roku może wynieść nieco ponad 100 mld zł – poinformował minister finansów Jacek Rostowski. Zapowiedział także tworzenie ram prawnych, które uniemożliwią nadmierne zadłużanie się samorządów.
„Wszyscy wiedzą, że deficyt sektora finansów publicznych w 2010 będzie trochę ponad 100 mld zł” – powiedział Rostowski w środę w radiu TOK FM.
Poinformował jednocześnie, że projekt ustawy o regule wydatkowej za dwa tygodnie trafi pod obrady Rady Ministrów. „Projekt jest już w konsultacjach społecznych, od 3 miesięcy (…). Nowelizacja ustawy o finansach publicznych powinna być przyjęta przez Radę Ministrów za dwa tygodnie i potem pójdzie do Sejmu” – powiedział.
Wcześniej wyjaśniał, że budżet na 2011 r. będzie skonstruowany zgodnie z regułą wydatkową; oznacza to, że wydatki, które nie stanowią już istniejących wydatków tzw. sztywnych, czyli ustawowo uwarunkowanych, nie będą mogły rosnąć więcej niż przewidywana stopa inflacji plus 1 proc. Także nowe „wydatki sztywne” będą podlegały temu ograniczeniu.
Rostowski powiedział w środę, że nie ma obecnie instrumentów pozwalających ograniczyć zadłużanie się samorządów.
„(Zadłużenie samorządów – PAP) martwi mnie. Mamy problem, bo odpowiadamy wobec Komisji Europejskiej za całość długu, m.in. samorządów. Te samorządy w poprzednim i bieżącym roku zaczęły się bardzo zadłużać, a dopóki nie przekroczą 60 proc. swoich dochodów to nie ma specjalnie instrumentów (żeby to ograniczyć – PAP)” – powiedział.
prof. Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP w Trójce
Z felietonu p. Michalkiewicza:
Cytat:
Warto tedy zauważyć, że w okresie ostatnich 20 lat dług publiczny Polski powiększył się o 1341 procent – z 53,17 mld złotych w roku 1990 (w przeliczeniu na PLN) do 713 397 400 000 złotych w dniu 9 września o godzinie 22.27. Ta dokładność jest niezbędna w sytuacji, gdy polski dług publiczny powiększa się z szybkością 3000 zł na sekundę, czyli 10 800 000 zł na godzinę, co daje prawie 260 mln zł na dobę, a więc miliard złotych długu przyrasta w niecałe cztery doby. Piszę ten felieton 10 września, kiedy do końca roku pozostało 112 dni. Skoro każdego dnia przybywa 260 mln zł długu, to do końca roku powinno uzbierać się co najmniej 29 120 000 000 zł, czyli w sumie (10 września o godzinie 13.08 dług publiczny wynosił już 713 509 620 400 zł) 742 miliardy z groszami. Co z tego wynika dla każdego z nas? Ano to, że koszty obsługi tego długu wynoszą obecnie już 34 mld zł rocznie, co oznacza, że na każdego mieszkańca Polski przypada do zapłacenia tylko z tytułu odsetek prawie 900 złotych. Zatem statystyczna pięcioosobowa rodzina tylko z tego tytułu musi oddać lichwiarskiej międzynarodówce 4500 złotych rocznie – a przecież nie jest to jedyny składnik haraczu, ściąganego z niej przez Naszych Umiłowanych Przywódców.
—————————————————-
Cytat:
Tusk robi długi jak Gierek. To groźna polityka. Skończy się tym, że trzeba będzie mocno zacisnąć pasa – mówi w Kontrwywiadzie RMF FM ekonomista Krzysztof Rybiński. Chcę pomóc rządowi, dla którego liczą się głównie słupki popularności. (…) Chcę uświadomić ludzi, by sami zaczęli domagać się reform – zaznacza były wiceszef NBP.
(…)
Mi chodzi o to, żeby ludzie, wyborcy zaczęli w końcu rozumieć, co się dzieje w Polsce i jak jest prowadzona polityka gospodarcza. Porównuje to z dekadą Gierka, na razie Tusk rządzi niecałe 5 lat, robi długi w takim tempie jak Gierek. W miliardach dolarów, dużo więcej, a odniesione do dochodu w porównywalnym tempie. Pomimo że dostaje transfery z Unii Europejskiej, pomimo że sprzedaje narodowy majątek, to jest groźna polityka. Skończy sie tym, że trzeba będzie bardzo mocno zacisnąć pasa za parę lat.
(…)
Być może wszyscy zadłużają, ale nie wszyscy w tak potężnym tempie jak to robi Tusk i rząd Tuska. Więc to, że inni się zadłużają, Brytyjczycy się zadłużają, Amerykanie się zadłużają, ale do nich się nie porównujmy. To są potężne kraje, mocno rozwinięte, które mają w przypadku Ameryki własną walutę i mogą sobie na to pozwolić jeszcze przez jakiś czas. Polska za parę lat znajdzie się z ręką w nocniku i ostrzegam przed takim scenariuszem.
(…)
bez reform w ciągu dwóch, trzech lat Polska będzie być może musiała sięgnąć po pomoc z funduszu walutowego, bo okaże się, że oprocentowanie polskiego długu bardzo silnie rośnie i że na przykład podwyżka VAT-u, która ma dać 5 miliardów złotych, to jest nic w porównaniu z wzrostem kosztów usługi długu, który może wynieść 10-12 miliardów złotych. Trzeba będzie VAT podnieść jeszcze dwa razy, żeby tylko wyższe odsetki spłacić.
(…)
Mi w tej rzeczywistości nie jest dobrze, ale w polityce nie jestem, nie byłem i nigdy nie będę. Ja nie umiem się zajmować polityką. Znam się na finansach, znam się na gospodarce i w tym obszarze mogę się wypowiadać, mogę przekonywać społeczeństwo. Mogę oddziaływać na polityków, co mi się udaje. Bo np. fakt, że pojawił się pomysł redukcji zatrudnienia w administracji, to jest po części efekt tego, żeśmy rozpętali burzę w mediach o tym, że zatrudnienie w administracji gwałtownie rośnie.
——————————————————
Ciekawy temat więc dorzucę coś z elementarza
starego elementarza bo aż z przed 100 lat jednak nadal 100% aktualny
Każda pożyczka dowodzi słabości rządu i niemożności pojęcia swoich praw. Każda pożyczka, jak miecz Damoklesa, wisi nad głowami rządzących, którzy zamiast uzyskania pewnych sum bezpośrednio od narodu, za pomocą czasowego opodatkowania, przychodzą z czapką w ręku do naszych bankierów.
Pożyczki zewnętrzne są jak pijawki, których nie można odłączyć od ciała państwa, dopóki same nie odpadną, lub dopóki państwo nie potrafi samo otrząsnąć się z nich. Ale rządy «Pogan» nie pragną otrząsnąć tych pijawek, na odwrót powiększają jeszcze ich liczbę i państwo jest skazane na zagładę z powodu dobrowolnej utraty krwi. Gzem bowiem jest pożyczka zewnętrzna jeżeli nie pijawką! Pożyczka jest wydaniem dokumentu państwowego, który zobowiązuje do płacenia odsetków, wynoszących oprocentowanie całej sumy pożyczonych pieniędzy. O ile pożyczka jest 5 proc, wówczas w przeciągu 10 lat państwo niepotrzebnie wypłaci sumę równą pożyczce, by pokryć odsetki. Po 40-u latach zapłaci dwa razy tyle, po 60-u trzy razy, a pożyczka pozostanie nadal niespłaconym długiem.
Z tego obliczenia jest widocznem, że takie pożyczki przy istniejącym systemie podatkowym (1901) wyciągają ostatnie grosze od opodatkowanego biedaka, by zapłacić odsetki zagranicznym kapitalistom, od których państwo wypożyczało pieniądze, zamiast zebrać w formie podatku potrzebną sumę od narodu bez obowiązku płacenia odsetek.
Dopóki chodziło o pożyczki wewnętrzne, «Poganie» przerzucali tylko pieniądze z kieszeni ludzi biednych do kieszeni bogatych, ale od czasu jak podkupiliśmy kogo należało, by zamiast wewnętrznych pożyczek zaciągnąć zewnętrzne, całe bogactwo państw wpadło w nasze skarbce i «Poganie» zaczęli płacić nam coś, co niczem innem nie jest jak tylko haraczem.
Przez swój brak staranności w sprawach państwowych, lub też dzięki zepsuciu ich ministrów, względnie ich ignorancji w sprawach finansowych, monarchowie «Pogan» zadłużyli swe państwa w naszych bankach tak, że spłacić tych długów już nigdy nie będą mogli.Musicie zrozumieć ile nas trudu kosztowało doprowadzenie do tego stanu rzeczy.
więcej tu
http://www.scribd.com/doc/29399590/Protoko%C5%82y-M%C4%99drcow-Syjonu-1936
Polskiego wydania z roku 1936r które było oparte na na wydaniu brytyjskim z roku 1904 …
Zapewne wiecie, że złoto jako środek obiegowy spowodowało upadek wszystkich państw, które je zastosowały, ponieważ zrobiliśmy co się dało, by je unieruchomić i wycofać z obiegu.
To już koniec Polski? Za kilka lat państwo się rozpadnie
Polska pogrązy się w dymie i gazie łzawiącym? (fot. PAP/Paweł Kula)
Już niedługo zielona wyspa zamieni się w czarną dziurę.
Donald Tusk ciągle chwali się uzyskiwanymi przez Polskę wskaźnikami ekonomicznymi, ale nie wspomina o tym, że „walka” z kryzysem gospodarczym polega u nas głównie na zadłużaniu kraju i równoczesnym zwiększaniu wydatków na administrację. Przerażeni ekonomiści apelują o reformy finansów publicznych oraz zatrzymanie zaciągania pożyczek – ale nikt ich nie słucha. Dziennikarze wolą inne tematy, czego dowodzi chociażby medialny los ostatniej inicjatywy Leszka Balcerowicza.
Ten najbardziej znany polski ekonomista zapowiedział uruchomienie we wtorek w Warszawie wielkiego ekranu, na którym licznik będzie wskazywał rosnący poziom zadłużenia naszego kraju. Dziennikarze, gotowi rejestrować każdy krok Janusza Palikota lub wyczekujący tygodniami po krzyżem, nie są jakoś zainteresowani tym wydarzeniem. A przecież inauguracja licznika będzie happeningiem zwracający uwagę na główny polski problem.
Jeśli zadłużenie będzie narastać w dotychczasowym tempie kilkudziesięciu milionów złotych dziennie, to już wkrótce Polska będzie niewypłacalna. Może jeszcze przed Euro 2012 nasze państwo pogrąży się w chaosie.
Już teraz brak pieniędzy dla policji, służby zdrowia oraz innych branży z tzw. budżetówki. Nie ma również środków na emerytury. Co będzie, gdy za kilkanaście miesięcy wypłat, emerytur i rent nie dostaną miliony ludzi?
To, że firmom prywatnym dobrze się powodzi nie ma znaczenia. Po pierwsze, władze będą ratować sytuację narzucając wysokie podatki. Po drugie, w obecnym kształcie państwa, na skutek braku reform, obywatele są uzależnieni od działań sfery budżetowej. Nie ma przecież prywatnej policji lub straży pożarnej. Tymczasem załamanie publicznych finansów doprowadzi do rozpadu podstawowych państwowych struktur oraz instytucji.
Plusem tej sytuacji będzie to, że dostaniemy szansę, aby zacząć wszystko od nowa. Jeśli przetrwamy.
http://www.pardon.pl