Taka dygresja. Wspomnienie z liceum. Moja nauczycielka historii byla przez pierwsze 3 lata bardzo zacna pani profesor Witkowska. Nie interesowalem sie historia, uczylem sie z koniecznosci, po lebkach, acz byl to mi przedmiot ciekawy, zas jej lekcje pozostaly niezapomniane. To bylo przeciez trudna sztuka w tamtych czasach – zachowac godnosc i przekazac prawdziwa wiedze, na ile mozliwe. Wtedy o Pilsudksim albo nie mowilo sie wcale, albo mowilo zle, wiec tu akurat nie bedzie przykladu jakiejs jej szczegolnej odwagi, nic podobnego. Otoz pamietam, iz zasmialem sie z odpowiedzialnosci „wobec Boga i historii” – z pania profesor mialem dobry kontakt myslowy.
Nie ma w tym nic przeciw Bogu. Moze nawet wprost przeciwnie, i to jakze!
Odpowiedzialnosc nosi sie wobec ludzi, nie wobec Boga lub historii.
Mielismy potem jeszcze jednego „przywodce” ktory chcial, by za czyny swe odpowiedac mial przed historia – byl nim Jaruzelski.