Tylko kilka luźnych myśli nad wypowiedziami poprzedników i idę spać, żeby się więcej nie denerwować:)
<3Zastanawiam się, czemu uwolnienie Bartoszewskiego "dzięki działaniom PCK" budzi takie wątpliwości, a uwolnienie Zofii Kossak-Szczuckiej "dzięki staraniom polskiego podziemia" jest oczywiste… Już wiem! Bo wartościujemy zamiast dyskutować o faktach! Faktach, których prawdopodobnie nigdy nie poznamy. To co wartościujemy? Własne wyobrażenia. Łatwiej, można się rozładować, tylko po co obrażać przy tym innych ludzi?
<3Sądzę, że Władysław Bartoszewski ma wielką plamę na honorze, która nigdy już nie pojawi się u Fieldorfa i Pileckiego – nie umarł w odpowiednim momencie. Zdarza się. Ale ma to też swoje dobre strony:)
<3Doceniam tych, którzy rzeczowo potrafili odpowiedzieć na pytania. I obalam tezę (która do statusu tezy chyba jeszcze nie dojrzała), że znajomość języka węgierskiego automatycznie powoduje, że jest się godnym szacunku. Po pierwsze – nie jest taki trudny. Po drugie – znał go Szálasi. Itd…
<3I jeśli, po zdobyciu doświadczenia życiowego, miałabym gadać jak tutejsze pierniczki, albo nie daj Boże, jak prof. Nowak, to ja wolę zostać wiecznie młodym i nie znającym życia Bartoszewskim. Tylko nie chcę być niedokształciuchem. Ale, gdy czytam powyższe wypowiedzi, to mam nieodparte wrażenie, że akurat mi to zupełnie nie grozi;)
Pozdrawiam i życzę więcej dystansu i spokoju. I dystansu. I jeszcze trochę dystansu. A gdy go zabraknie, to chociaż spokoju;)
P.S. Ach! I chciałam dodać, że mój tata nie czytał tego postu i w związku z tym nie wyraził opinii na jego temat – Tak piszę, gdyby któreś z nas miałoby być kiedyś sławne…