PRECZ Z KRZYŻAMI
Z takimi hasłami pojawili się w nocy 09.08.2010 na ul. Krakowskie Przedmieście w Warszawie przed pałacem prezydenckim manifestanci żądający usunięcia krzyża upamiętniającego ofiary katastrofy prezydenckiego samolotu. Z tego hasła wynika jednak, że nie chodzi tylko o ten jeden krzyż, chodzi o wszystkie krzyże – chodzi o naszą wiarę katolicką. Batalia przeciw krzyżowi nie jest naszą polską specyfiką – walka z katolicyzmem toczy się dziś na całym Zachodzie.
I tak oto historia zatoczyła koło. Niecałe 100 lat temu, również na ul. Krakowskie Przedmieście w Warszawie, szowinistyczni żydzi urządzali manifestacje z podobnymi hasłami. Można o tym przeczytać w trudno dziś dostępnych i od 1926 r. nie polecanych „Kronikach warszawskich” B. Prusa. „Precz z białą gęsią” – chodzi o polskie godło państwowe, „precz z krzyżem” wrzeszczeli rozwydrzeni żydzi na warszawskiej, polskiej ulicy.
Czy coś, zatem zmieniło się w żydowskim stosunku do katolików, do Polaków, do Słowian, do białej rasy?
Oczywiście trudno o bezpośredni zarzut wobec żydów o ich sprawstwo manifestacji przed pałacem prezydenckim. Istnieją jednak mocne dowody pośrednie, że inicjatorów tej bezczelnej i karygodnej manifestacji należy szukać wśród intelektualnych bandziorów judeomasonerii, w środowiskach od zawsze antypolskiego i antykatolickiego żydostwa, wśród żydowskich elementów władz państwa i stolicy kraju i wśród takich samych elementów dysponujących powszechnymi mediami.
Sam krzyż – symbol katolickiej wiary, polski symbol jest tu traktowany i wykorzystywany czysto instrumentalnie zarówno przez rządzących (PO), jak i przez tzw. opozycję (PiS), bo jedni i drudzy to elementy antypolskie i w rzeczywistości, mimo deklarowanego katolicyzmu, antykatolickie.
D. Tusk jako kandydat na urząd prezydenta RP, żeby przypodobać się Polakom, zawarł ślub kościelny tuż przed rozpoczęciem swojej kampanii wyborczej. Nieżyjący prezydent L. Kaczyński uroczyście potwierdził reaktywowanie judeomasońskiej loży B’nei B’rith. Celem B’nei B’rith było i jest utrzymanie wspólnoty żydowskiej, jej solidarności ponadklasowej i ponad terytorialnej, wspieranie Izraela oraz walka z antysemityzmem – to oficjalnie, a nieoficjalnie także walka z katolicyzmem. Tacy to katolicy rządzą dziś ogłupionym przez wszystkie siły, w tym i przez Kościół katolicki, Polakami.
Według żydowskiej rozgłośni TOK FM (własność żydowskiej GW, żydowskiego tygodnika Polityka, żydowskiej fundacji S. Batorego), w której występują wyłącznie filosemickie kundle i antypolscy Ż(ż)ydzi, krzyż to symbol miłości, symbol umiłowania nieprzyjaciół. Skoro, więc budzi on tyle nienawiści, to należy go usunąć, najpierw z przed pałacu, a potem z całej przestrzeni publicznej – iście szatańska, a przecież żydowska, to dialektyka.
Krzyż jako parawan
Istnieje i druga, równie ważna strona medalu. Żydo-medialna afera z usunięciem krzyża ma odwrócić uwagę Polaków od spraw ważnych, od spraw gospodarczych.
Od 1980 r. kolejne rządy bandytów i złodziei są odpowiedzialne za dramatyczny stan państwa i za rosnące ubóstwo polskiego narodu. Rząd D. Tuska pod osłoną walki z krzyżem – walki z polskim narodem wprowadza podwyżki podatków, choć PO zawsze gardłowała za ich obniżaniem. Jednak po dwudziestu latach niszczenia i okradania państwa i narodu wydają się być w sytuacji bez wyjścia – stoją pod ścianą, którą sami pomagali budować. Wprowadzają podwyżki podatków, czyli realizują dalsze okradanie Polaków, dalsze niszczenie gospodarki katolickiego kraju, zamiast obrania jedynej racjonalnej drogi, zamiast rozwoju, który jest od 1997 r. konstytucyjnie zablokowany przez tychże bandytów i złodziei.
Rząd J. Kaczyńskiego, rząd PiS, który zdecydował o obniżeniu – o iluzorycznym obniżeniu – podatków PIT do 18% i 32% wpisał się dokładnie w politykę swoich poprzedników i następców z PO. Tę obniżkę podatków musiało, bowiem sfinansować 95% najbiedniejszych podatników w wyniku likwidacji podatków ulg i wzrostu podatków pośrednich.
Jeśli kogoś razi sformułowanie „rządy bandytów i złodziei”, proszę niech znajdzie lepsze, bardziej adekwatne do sytuacji, w której nie tylko okradany jest pojedynczy człowiek, czy nawet rodzina, ale cały naród. Gdy mordowani są jego kapłani, gdy jest bity, poniżany i ośmieszany, kiedy zaczyna protestować przeciw takim rządom.
Dwa Kościoły
Na kilka dni przed kontestująca krzyż, częściowo podpitą, hołotą władze archidiecezji warszawskiej zawarły z żydowskimi władzami cywilnymi porozumienie w myśl, którego zobowiązały się przenieść krzyż do pobliskiego kościoła. Abp K. Nycz, ten sam, który uważa, że Kościół w Polsce nie potrzebuje już katolików pokroju ks. kard. S. Wyszyńskiego, wysłał po krzyż młodych księży. Tłum wiernych nie usłuchał jednak „swojego” arcypasterza i kazał księżom wracać tam skąd przyszli.
Ten sam arcybiskup w towarzystwie swojego przełożonego, ks. prymasa J. Kowalczyka 06.08.2010 r. fetowali w katedrze św. Jana nowego prezydenta RP, B. Komorowskiego wyśpiewując mu razem z kościelnym chórem Bogurodzicę.
Ci hierarchowie fetowali przedstawiciela władzy, która nie udzieliła poparcia włoskiemu rządowi – jedynemu rządowi w Europie, który sprzeciwił się wyrokowi Europejskiego Trybunału Praw Człowieka nakazującemu usunięcie krzyża we włoskiej szkole.
I może mniej ważne spostrzeżenie, jako że Kościół katolicki jest instytucją kosmopolityczną: ci panowie hierarchowie fetowali w osobie B. Komorowskiego zdrajcę Narodu i Państwa, który na stojąco oklaskiwał w sejmie RP ratyfikację traktatu lizbońskiego, czyli aktu likwidującego suwerenność Państwa i Narodu Polskiego.
Inny hierarcha Kościoła w Polsce przyjął do wawelskiej krypty zwłoki głównego architekta tej zbrodni, L. Kaczyńskiego, który ratyfikując traktat lizboński kładący prawne podwaliny pod judeomasońskie UE-państwo złamał konstytucję i prezydencką przysięgę dopuszczając się tym samym najwyższej zdrady.
Kościół w Polsce jest zatem przepołowiony. Jedna część hierarchów wspiera europejską integrację według pomysłu wschodniej judeomasonerii, druga jej się nie sprzeciwia, ale pod warunkiem, że będą realizowane antyrosyjskie interesy USA, czyli interesy zachodniej judeomasonerii. Te dwie części kościelnej hierarchii łączy ich antynarodowy, antypolski charakter. Księża – prawdziwi pasterze, narodowcy są mordowani (np. ks. J. Popiełuszko; w latach 1980 – 1990 zamordowano ponad stu księży) albo odsuwani od pełnienia swojej posługi (np. ks. H. Jankowski).
A gdyby tak wobec panów hierarchów zastosować pokerową odzywkę „sprawdzam”? Ciekawe, co też kryją ich teczki osobowe w IPN? Jakiej są narodowości, czy polskiej?
Czy takich hierarchów potrzebują dziś polscy katolicy? Czy polskiemu narodowi dobrze służy taka ponadnarodowa hierarchia kościelna? Czy możemy mieć gwarancję, że żywotne interesy naszego narodu nie doznają uszczerbku na ołtarzu religijnego kosmopolityzmu, a teraz także i antykatolickiego ekumenizmu? Czy zapędzający nas do antykatolickiej UE JPII wykazał się religijną i polityczną dalekowzrocznością, czy raczej bezmyślnością lub gorzej, bo ulegając judeomasońskiej ideologii i perswazji dopuścił się zdrady Ojczyzny na rzecz religijnego kosmopolityzmu i religijnej integracji (tylko na bazie jakiej religii?) wewnątrz UE?
Kardynałów mianuje najwyższa kosmopolityczna władza watykańska – sam papież.
Profanacja
Najbardziej rozwydrzone elementy z nocnej manifestacji przeciw krzyżowi załatwiały pod nim swoje potrzeby fizjologiczne – policja nie reagowała. W państwie prawa – judeomasońskiego prawa świeckiego – policja musi być tolerancyjna. W UE w myśl Praw Człowieka jedni mają prawo żyć zgodnie z zasadami moralnymi, a innym są one niepotrzebne, domagają się tylko prawnej ochrony dla społecznej demoralizacji. Zasadniczo nie wolno tylko dwóch rzeczy: zakazane jest uszczuplanie dochodów banków i przywoływanie żydostwa do porządku – dotyczy to całego Zachodu.
Czy można zaradzić haniebnej profanacji krzyża? Można.
W latach 1960. w czasie politycznego konfliktu między ZSRR a ChRL Chińczycy w akcie dezaprobaty wobec Kraju Rad załatwiali swoje potrzeby fizjologiczne wokół ogrodzenia ambasady ZSRR w Pekinie. Reakcją Rosjan było rozwieszenie na ogrodzeniu swojej ambasady portretów chińskiego przywódcy, Mao Tse Tunga – skutek był natychmiastowy. Obelżywy i cuchnący proceder ustał.
Idąc za przykładem inteligentnych Rosjan należałoby ustawić wokół krzyża ogrodzenie z gwiazd Dawida (za krzyżem, w prezydenckim pałacu i tak już stoi menora) i naprzemiennie z unijnych chorągiewek – powinno poskutkować. Jeśli nie poskutkuje, to pozostaje tylko jedna rada: elementy antykatolickie, antypolskie, antynarodowe należy wyeliminować z naszego życia społecznego i politycznego – innego wyjścia nie ma i nie będzie. Albo oni wyeliminują nas – a ten proces już trwa od 1980 r., albo my wyeliminujemy ich. I możemy to zrobić wykorzystując ich własne liberalne hasło bezwzględnej, egoistycznej walki o byt – jak liberalizm, to liberalizm.
Świeckość państwa
Co cwańsi i z pozoru subtelniejsi przeciwnicy krzyża – przeciwnicy katolicyzmu w ogóle, bo taka jest prawda, argumentują, że przecież państwo jest świeckie i miejsce krzyża jest wyłącznie w kościele. Na co chętnie przystają niektórzy mało rozgarnięci katolicy. Nawet zawodowy, polityczny katolik M. Jurek dyskutując z tak argumentującym zwolennikiem sekularyzacji, byłym lewicowym premierem J. Oleksym nie zdobył się na polemikę. A polemiczne pytania są proste. Dlaczego państwo w znakomitej większości zamieszkałe przez katolików ma być świeckie? Na czym polega wyższość państwa świeckiego nad państwem katolickim, czy nad państwem, którego sprawiedliwość społeczna ujęta w prawa opiera się na etyce katolickiej? Czy prawo naturalne i prawo wywodzące się z etyki katolickiej, a ta czerpie przecież ze starożytnych filozofii i prawa, gorzej traktują człowieka i narody niż świeckie prawo stosowane, które cechuje zmienność i zależność od aktualnej władzy? Przecież to właśnie świeckie władze państwa socjalistycznego w zgodzie z własnym prawem stosowanym – a jedno i drugie jest postulatem i dziełem judeomasonerii – okradły po 1945 r. Polaków z ich majątków (nie wyłączając małych sklepików i warsztatów). Drugi raz, po 1989 r., gdy państwo, czyli jego władza z socjalistycznej przepoczwarzyła się w kapitalistyczną, okradła cały naród z wypracowanego przezeń majątku i znów na mocy własnego świeckiego prawa. Na czym, więc zasadza się wyższość świeckiego państwa z jego świeckim prawem nad państwem katolickim?
Odpowiedź jest w zasadzie znana. „Wyższość” państwa świeckiego nad katolickim polega jedynie na tym, iż to pierwsze jest wymysłem tych, którzy plują na krzyż, na katolicyzm, na wszelkie zasady moralne, na tradycje, na narodową tożsamość, na chrześcijańską kulturę Zachodu i na białą rasę. Niestety, to oni posiadają dziś władzę polityczną, ponieważ posiadają władzę kapitału, a więc także i medialną. I o tej „wyższości” bez uzasadnienia mogą przekonywać społeczeństwa przy pomocy medialnej pały.
Ich rzeczywistym celem jest stworzenie z narodów niewolniczej masy. Są tolerancyjni i domagają się tolerancji dla jednej tylko religii, której filozofia kładzie się tragicznym cieniem na różne formy świeckości państwa i prawa, czego dramatycznie doświadczamy od czasów judeomasońskiej rewolucji francuskiej.
Refleksja katolika
W czasie wakacji uczestniczyłem we Mszy św. w małej, niecałe dwieście adresów, nadmorskiej parafii. Mszę odprawiał miejscowy ks. proboszcz. W swojej homilii do wiernych – kazań raczej się już nie głosi (!) – tak nauczał: „módl się i pracuj i wyglądaj zbawienia, tylko to ma wartość, bo wszystko to marność nad marnościami”. Z każdym z trzech fragmentów tej homilii nie sposób się nie zgodzić. Ale całość stwierdzenia powinna budzić wątpliwości u katolika, moje wzbudziła.
Jakieś dwa dni po niedzielnej Mszy św., w uliczce, na której mieszkałem natknąłem się na ks. proboszcza, gdy wychodził od jakiejś staruszki, zapewne po wspólnej modlitwie. Wsiadł do swojego auta i odjechał. I nie było w tym nic dziwnego poza jednym szczegółem, że ks. proboszcz odjechał nissanem Qashqai wartym ca 60 tys. zł. Przypomniały mi się wtedy słowa z niedzielnej homilii: „módl się i pracuj i wyglądaj zbawienia, tylko to ma wartość, bo wszystko to marność nad marnościami”. Z pewnością parafianie cenią sobie jego mądre chrześcijańskie nauki.
Niedzielna Msza była jednak dla mnie oświecająca. Dowiedziałem się z homilii ks. proboszcza, że Niedziela jest pierwszym dniem tygodnia. Cała moja edukacja religijna, podstawy etymologii legły w gruzach. To, że, licząc od niedzieli, wtorek – wtóry = drugi – jest drugim dniem tygodnia, że czwartek – czwarty – jest czwartym dniem tygodnia, że piątek – piąty – jest piątym dniem tygodnia nic już nie znaczy.
Rozmawiałem po Mszy z młodzieżą. Ku mojemu zaskoczeniu – tu wyszło moje zacofanie – okazało się, że oni już od dawna to wiedzą. Uczyli się i na lekcjach religii, i w szkole, i nawet w pracy mają takie kalendarze, że Niedziela jest pierwszym dniem tygodnia. Zatem obowiązuje nas już, czy raczej także, i kalendarz żydowski.
Tresowanie od dwudziestu lat młodych pokoleń poprzez system oświaty opanowany przez judeomasoństwo, a całego społeczeństwa poprzez żydomedia daje rezultaty. W tym procesie swoją cegiełkę dokłada także katolicki Kościół – i trzeba to uczciwie powiedzieć: Kościół mocno już dzisiaj zjudaizowany.
A proboszcza tej nadmorskiej parafii mianował ks. bp T. Gocłowski. Tak, ten sam, który zabronił śp. ks. Henrykowi Jankowskiemu wygłaszania kazań do Narodu i w obronie Narodu, bo tego żądało żydostwo.
Dariusz Kosiur
za wiernipolsce.